wtorek, 24 grudnia 2013

Idą Święta :)))

Kochani, 

wpadam do Was na szybko, między pieczeniem blatu migdałowca a malowaniem paznokci ;) Pragnę złożyć Wam serdeczne życzenia z okazji tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia. Dużo zdrowia, rodzinnej atmosfery, wielu powodów do uśmiechu, czasu na refleksję i spełnienia marzeń. Niech będzie to owocny, spokojny czas :)


Wesołych Świąt! :)))

piątek, 20 grudnia 2013

Świąteczne "chcę to mieć!" ;)

Co za zwariowany czas! W minionych tygodniach fundowałam sobie tyle zadań i wrażeń, że po prostu brakowało mi czasu i siły na pisanie nowych notek. Na szczęście teraz powinno być spokojniej ;) Przede mną wiele dni wolnego przerywanego co jakiś czas dniem roboczym :DDD Żyć nie umierać.

W tym roku udało mi się dotrzymać postanowienia - nie zostawiłam ogarniania prezentów świątecznych na ostatnią chwilę ;) Mam już wszystko. I mam nadzieję, że ja też coś dostanę :D Jakiś czas temu wymieniliśmy się z mężem "listami do Mikołaja". Chodźcie, zaprezentuję Wam swój ;)))


1. Falownica Remington:


Zawsze marzyłam o naturalnie prostych, gładkich włosach, a kiedy już udało mi się doprowadzić je do takiego stanu, nagle zaczęłam śnić o tym, by raz na czas wyczarować sobie piękne fale... no cóż ;)
Świąteczny elf szepnął mi w sekrecie, że mój sen się spełni ;)))

Swoją drogą - odkąd mąż powiedział mi z czym kojarzy mu się kształt tego urządzenia nie mogę przestać się chichrać ;))) ale ciii! ja nie mam z tym nic wspólnego :DDD

2. BeautyBlender duo pack:

Moje pierwsze jajko właśnie osiąga stan śmierci technicznej ;) a że nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu, to koniecznie potrzebuję nowego! A najlepiej dwóch, bo taniej ;) 
To akurat prezent dla mnie ode mnie - duo pack kliknięty :DDD

3. Ginestet - Botrytis:


Miód w najczystszej perfumowej postaci! Uwielbiam, a mój drugi flakon właśnie pokazuje dno...

4. Koraliki do Pandory:


:)))

5. Seria książek (albo jeszcze lepiej: e-książek ;)) "Gra o Tron":


Chętnie przeczytam i dowiem się o co tyle szumu. W końcu winter is coming ;)))

6. Porządne (i ładne!) buty do fitnessu:


Generalnie nie znoszę sportowych butów, ale akurat te są całkiem fajne ;) W takich mogłabym ćwiczyć. Przydałyby mi się, zwłaszcza, że tuż po nowym roku zamierzam zapisać się na jakieś grupowe zajęcia.

7. Długi sznur Cotton Ball Lights:


Sama nie wiem który zestaw kolorystyczny podoba mi się najbardziej :)) 
Mam ochotę zawiesić tę kreatywną lampkę na karniszu w salonie.

8. Bon podarunkowy do któregoś z moich ulubionych sklepów:


Karta do Reserved / Mohito / Empiku / Ikei ... To zawsze się przydaje ;)


Prezenty z pewnością nie są sensem Świąt Bożego Narodzenia, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że są fajnym i ważnym elementem tego czasu :) Jeśli macie ochotę, to po Świętach pochwalę się co znalazłam pod choinką. Jeśli macie ochotę to napiszę również, co ja podarowałam swoim bliskim - może zainspiruje Was to na przyszłość? Są chętni? ;)

Piszcie jak tam przygotowania do Świąt - to już tylko 4 dni! Co gotujecie? Co pieczecie? Jak dekorujecie swoje mieszkania? Czujecie już tę atmosferę? :)

wtorek, 26 listopada 2013

TAG: Kierowcą być :)

Niby już od dawna nie bawię się w tagi, ale na ten po prostu muszę odpowiedzieć ;) Kierowcą być. Fajny temat! Zainteresowanych zapraszam do lektury moich odpowiedzi :)


1. Za którym razem zdałaś/eś prawo jazdy?

Za drugim razem. Pierwszy egzamin oblałam na placu. Cofając po łuku dwukrotnie najechałam na linię. Bałam się właściwie tylko tego jednego manewru - no i masz babo placek... Parkowanie nie sprawiało mi problemu, jazda tym bardziej. Wiedziałam, że jak już wyjadę z placu na miasto, to zdam. Za drugim razem tak właśnie się stało :)

2. Od ilu lat masz prawo jazdy?

We wrześniu minęło osiem :) Zdawałam egzamin niemal od razu po ukończeniu osiemnastego roku życia. Bardzo chciałam mieć prawo jazdy tak szybko, jak to tylko możliwe.

3. Jakie kategorie prawa jazdy posiadasz?

B. Gdybym miała zdawać na kolejną kategorię, to z pewnością byłaby to kategoria C uprawniająca do kierowania pojazdem samochodowym o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 t, z wyjątkiem autobusu, a także ciągnikiem rolniczym lub pojazdem wolnobieżnym ;)

4. Jakim samochodem odbyłaś/eś swoją pierwszą samodzielną jazdę?

Czerwonym Volkswagenem Golfem IV :) Należał do rodziców. Po kilku miesiącach dostałam go "w spadku" ;)

5. Za co dostałaś/eś pierwszy mandat?

Oczywiście, że za przekroczenie dozwolonej prędkości...


6. Twój ulubiony zapach do samochodu.

Generalnie nie używam tego typu bajerów, ale gdybym miała wybierać, to byłby to zapach słodkiej pomarańczy :)

7. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz jeżdżąc autem?

Zazwyczaj puszczam radio RMF lub Eska. Z płyt słucham Beyonce, Nelly Furtado, Amy Winehouse, Michaela Buble (zwłaszcza w okresie okołoświątecznym) i składanek starych, dobrych hitów (Modern Talking i Abba - love love love). A bywa i tak, że prowadząc samochód lubię posłuchać po prostu ... ciszy.

8. Co jest dla Ciebie "must have" w twoim aucie?

Chusteczki higieniczne i paliwo w baku ;)

9. Jak często sprzątasz swoje auto?

Według potrzeb. Latem częściej, zimą rzadziej, ale generalnie nigdy nie dopuszczam do tego, żeby samochód zarósł kurzem. Rzeczy walające się luzem sprzątam na bieżąco. 

10. Jaka była twoja najdalsza podróż samochodem jako kierowca?

Było ich trochę :) Przejechałam niemal połowę trasy Kraków - Paryż - Kraków (vanem moich rodziców, ze znajomymi), połowę dystansu Kraków - Łeba - Kraków (również vanem rodziców i ze znajomymi ;)), sporą część drogi z Krakowa do niemieckiego Saarlouis leżącego niedaleko od francuskiej granicy i z powrotem (dużym, dostawczym busem mojego taty)... Dość często wpadają mi też krótsze trasy, jak np. Kraków - Przemyśl czy Kraków - Warszawa, które pokonuję swoją ukochaną Corsą :)

(źródło: mój Instagram KLIK)

11. Czy zdarzyło ci się kiedyś złapać gumę i zmieniać przebitą oponę?

Złapać gumę - tak, zmieniać oponę - nie. Ale potrafiłabym, bo jestem dość mocno obyta z tematem ;) Powiedzmy, że mam to we krwi :DDD


12. Mapa papierowa czy nawigacja?

Nawigacja. 

13. Czy lubisz podróżować jako pasażer?

Lubię, zwłaszcza kiedy prowadzi osoba, która w mojej ocenie potrafi dobrze jeździć, ale wolę być kierowcą ;)


14. Preferujesz spokojną czy szybką jazdę autem?

Hm... Najbardziej preferuję jazdę dynamiczną :) Częściej jeżdżę szybko niż powoli, ale nie ma to nic wspólnego z brawurą. Uważam, że potrafię dostosować prędkość i styl jazdy do warunków i własnego samopoczucia.

15. Czy zawsze zwracasz uwagę na znaki?

Nie zawsze. Stałe trasy pokonuję poniekąd "na pamięć". 

16. Co najbardziej denerwuje Cię u innych kierowców.

Blokowanie lewego pasa. Jeśli ktoś ma ochotę jechać powoli, to proszę bardzo, ale błagam - od tego jest prawy pas. Brawura też mnie wkurza, bo w jej wyniku może ucierpieć ktoś niewinny...

17. Jaką porą roku najbardziej lubisz jeździć autem i dlaczego?

Wiosną i latem :) Suche drogi, jasność panująca do późnych godzin wieczornych, świergot ptaków, zielone drzewa, wiatr we włosach i te sprawy ;))) Ale generalnie lubię prowadzić samochód o każdej porze dnia, nocy i roku :)

18. Jazda w dzień czy w nocy?

Każda pora jest dobra ;)

19. W czasie upału otwarta szyba czy klimatyzacja?

 Wolę otwartą szybę, ale zdaje egzamin tylko przy umiarkowanych upałach i umiarkowanej prędkości ;) dlatego częściej wybieram klimatyzację.

20. Jaki jest twój wymarzony samochód?

Jasne, że ślinię się na widok Mercedesa CLS czy Jaguara XF i chciałabym je mieć, ale może zatrzymajmy się na bardziej realnych marzeniach ;) Bardzo podobają mi się SUVy - nie tylko wizualnie, ale też ze względu na funkcjonalność. Od kilku miesięcy moją uwagę przyciąga Kia Sportage :)


Uwielbiam prowadzić. Za kierownicą czuję się jak ryba w wodzie i nieważne, czy to kierownica osobówki, busa, vana, tira czy traktora ;) Jestem ciekawa jak za kółkiem radzą sobie inne blogerki. Jeśli macie ochotę odsłonić kilka motoryzacyjnych faktów ze swojego życia, czujcie się otagowane!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Avon online!

Jakiś czas temu odezwała się do mnie przedstawicielka firmy Avon pytając, czy zgodzę się, by coś do mnie przesłała. Przystałam na propozycję, zwłaszcza że już od bardzo dawna nie miałam kontaktu z produktami tej marki. Byłam ich ciekawa. Spodziewałam się, że dostanę do testów jakiś szampon, cień do powiek i lakier do paznokci. Możecie sobie więc wyobrazić moją konsternację, kiedy jakiś czas później dotarło do mnie pokaźnych rozmiarów pudło... lekkie jak piórko. Avon wysłał do mnie trochę powietrza czy ki diabeł? ;) Okazuje się, że w pewnym sensie faktycznie tak było :DDD W paczce znalazłam ...


... balon i płaskie, eleganckie pudełeczko. Kolejna myśl: czyżby wysłali do mnie kolekcję błyszczyków? Żaden inny kosmetyk raczej by się tam nie zmieścił. I tu największe zaskoczenie: nie dostałam od Avonu żadnych mazideł. W pudełeczku znalazłam informację, że Avon otworzył sklep online (KLIK) oraz voucher, który mogę tam wykorzystać. Super! Dostęp do kosmetyków tej marki zawsze był dla mnie ograniczony, a zamawianie z katalogów za pośrednictwem konsultantki i późniejsze odbieranie zamówienia nieco problematyczne. Teraz mogę poszperać w asortymencie Avonu w zaciszu własnego domu, bez pośpiechu skompletować koszyk i czekać, aż przesyłka dotrze pod same drzwi. Dzięki temu na pewno chętniej skorzystam z oferty. 


Voucher, który otrzymałam od firmy zamierzam wymienić na kosmetyki, do testów których zamierzam Was zaprosić :) W przesyłce ze sklepu internetowego Avon z pewnością znajdzie się coś dla Was. Bądźcie czujne! A tymczasem życzcie mi udanych zakupów ;)


niedziela, 24 listopada 2013

Kąpielowe love :)))

Cześć! Jak Wam mija ten deszczowy niedzielny wieczór? Ja właśnie zmagam się z bólem głowy i ogólnym nicmisięniechce... Jedyne, na co mam ochotę, to relaksująca kąpiel i czytanie książki w cichym, ciepłym łóżku. Tym lepiej się składa, że to akurat dzisiaj postanowiłam napisać Wam kilka słów o żelach pod prysznic Balea. Tak a'propos tej kąpieli ;)


Balea to marka własna drogerii DM (Drogerie Markt). Bardzo żałuję, że sieć nie ma swoich sklepów w Polsce, bo to utrudnia nam dostęp do świetnych i tanich kosmetyków - nie tylko Balea, ale i Alverde czy P2. Mam to szczęście, że mniej więcej raz w roku bywam w Niemczech gdzie odwiedzam DM, z którego za każdym razem wychodzę obładowana po same uszy, żeby mi zapasów do czasu kolejnej wizyty starczyło ;) Tym, którzy nie mają okazji, żeby odwiedzić któryś z europejskich punktów DM pozostają sklepy internetowe (wypatrzyłam, że np. sklep bioema.pl KLIK oferuje kosmetyki Balea w bardzo przyzwoitych cenach :)). 

Żele pod prysznic Balea są moimi kąpielowymi hitami. Bez kitu, każdy jeden jest genialny ;) Lista zalet nie ma końca. 300 ml produktu zamkniętego w pięknym, kolorowym i praktycznym opakowaniu to koszt rzędu zaledwie pięciu złotych. Wszystkie żele Balea mają dość gęstą, kremową konsystencję. Doskonale się pienią, co przekłada się na wysoką wydajność. Porządnie myją, nie uczulają i nie wysuszają skóry. No i bosko pachną! Zapachy są idealnie odwzorowane. Nie ma mowy o chemicznych nutach. Hawaii Pineapple naprawdę pachnie jak soczysty ananas, a Feigen- und Schokoladenduft faktycznie uwalnia zapach czekoladowych ciasteczek okraszonych egzotycznymi owocami. Miałam już dziesiątki wersji zapachowych i - z ręką na sercu - każda była super :) Zapachy są wyczuwalne podczas kąpieli, więc nie trzeba przykładać nosa do butelki, by cokolwiek poczuć, a jednocześnie nie męczą i nie utrzymują się na skórze. Jestem zachwycona! Warto dodać, że Balea wciąż wypuszcza nowe warianty. Wiele z nich to edycje limitowane. Nie ma nudy ;)

Wad nie stwierdzono. Nie mam się do czego przyczepić! No może poza wspomnianą już dostępnością ;)

Znacie żele pod prysznic marki Balea? Jaka jest Wasza ulubiona wersja zapachowa? :)

***

Nawiasem mówiąc - pierwsza setka na Instagramie pękła! Dziękuję :)


Nie sądziłam, że ta zabawa aż tak mnie wciągnie ;)

wtorek, 19 listopada 2013

Urodzinowy finał :)

Dziewczyny, czas na rozstrzygnięcie! Przychodzę do Was z wynikami rozdania wieńczącego trzy lata istnienia Na obcasach :) Ogromnie dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i wspaniałe życzenia! To bardzo miłe i motywujące :))) Przypominam, że grałyście o kominek zapachowy z Aromatelli, woski Yankee Candle oraz żel pod prysznic i mydełko Organique:



Wiele z Was wyraziło chęć zgarnięcia urodzinowego prezentu, ale - jak to w życiu bywa - zwycięzca jest tylko jeden. A jest nim ...


E.!

Serdecznie gratuluję :) i czekam na maila z adresem do wysyłki! 

Tym, którym się nie udało mówię - jeszcze będzie szansa :) chociażby przy okazji kolejnych urodzin bloga :DDD

niedziela, 17 listopada 2013

Skurar, moja miłość :)

Leniwy niedzielny wieczór to doskonała pora na ten wpis. Chciałabym zaprezentować Wam moją wnętrzarską miłość od pierwszego wejrzenia. Przebojem wdarła się do mojego mieszkania. Seria Skurar z Ikei :)


Zwariowałam na punkcie tych koronkowych wzorów zdobiących białe miski, świeczniki, lampiony, podstawki i osłonki na doniczki. Cudne, cudne po stokroć :))) W moim domu można je spotkać niemal na każdym kroku. Znalazłam dla nich różne zastosowania - od standardowych po nieco bardziej kreatywne. Spójrzcie :)












Skurar - love love love. Moja ulubiona seria z Ikei, która generalnie nigdy nie zawodzi. Wprawne oczy dostrzegą w moich wnętrzach więcej ikeowych zdobyczy, Skurar to tylko niewielki procent ;) ale za to najpiękniejszy!

Czy Was seria Skurar urzekła równie mocno jak mnie? A może macie jakieś inne, ulubione serie lub przedmioty rodem z Ikei? :)

***

Przypominam o urodzinowym rozdaniu (KLIK)!
Zgłoszenia przyjmuję już tylko do północy :)

czwartek, 14 listopada 2013

To już trzecie urodziny!

A może dopiero trzecie? ;) Tak czy owak - dzisiaj blog Na obcasach kończy trzy lata! :) Oceniam ten czas jako bardzo inspirujący, pouczający, bogaty w nowe doświadczenia. Były wzloty i upadki, było sporo zmian - od tytułu bloga, przez jego profil, aż po wygląd. Trzy lata pisania, a ja wciąż dojrzewam jako blogerka. I bardzo się w tej roli realizuję :) Bez Was nie byłoby to możliwe, bo cóż to byłby za blog, którego nikt nie czyta? ;) 

DZIĘKUJĘ - za to, że tu zaglądacie, czytacie, doradzacie, wyrażacie swoje zdanie. W ramach wdzięczności mogę zrobić dwie rzeczy: nieustannie pracować nad jakością Na obcasach i sprezentować Wam coś miłego z okazji tych blogowych urodzin. Pierwsze ocenicie wraz z upływem czasu, a co do drugiego... ;)



Przygotowałam dla Was relaksacyjny zestaw na długie, jesienno - zimowe wieczory :))) W jego skład wchodzą:




Mam nadzieję, że wygląda kusząco ;)))

Aby zdobyć w/w prezent urodzinowy musisz jedynie:
- być publicznym obserwatorem Na obcasach,
- wyrazić chęć udziału w zabawie zostawiając komentarz pod tym wpisem - pamiętaj, by zawierał informację pod jakim nickiem obserwujesz mojego bloga.

Z okazji tych trzecich blogowych urodzin życzę sobie dotrwania do osiemnastki ;) i samych takich fajnych, zaangażowanych Czytelników, a Wam życzę powodzenia! Zgłoszenia przyjmuję do niedzieli 17 listopada do 23:59. Wynik ogłoszę tak szybko, jak to tylko będzie możliwe :)

Komu prezent, komu? :DDD

środa, 13 listopada 2013

A co ja gorsza? ;)

Od wielu miesięcy podglądam, jak chwalicie się swoimi zapachowymi cudeńkami do wnętrz. Świece, woski, granulki, olejki... Mają je chyba wszyscy. Też używam, nie myślcie sobie :DDD Nie pisałam o tym wcześniej odnosząc wrażenie, że blogosfera nie wytrzyma kolejnego wpisu na temat Yankee Candle, ale w końcu... gorsza nie będę ;))) Zobaczcie, czym pachnie w moim domu :)


Przede wszystkim tarty Yankee Candle, a jakże ;) Mam to (nie)szczęście, że całkiem blisko mam stacjonarny sklep wypełniony po brzegi dobrociami tej marki. Wchodząc tam zawsze dostaję oczopląsu! I nigdy nie potrafię się oprzeć pokusie ;)



Niektóre z powyższych zapachów, jak chociażby Sweet Strawberry czy Vanilla Satin znam już od dawna i wciąż do nich wracam. Bardzo udane. Jednak nie ograniczam się do ulubieńców. Oferta jest zbyt szeroka, by nie testować kolejnych wariantów ;)

Podczas ostatnich zakupów w sklepie Aromatella, które poczyniłam głównie dla kominka, skusiłam się na olejki zapachowe Regent House. Te słodkie, małe buteleczki i taaaaaki wybór zapachów!



Znalazłam dla nich dwa zastosowania: tradycyjnie podgrzewam je w kominku i mniej standardowo wlewam trochę do odkurzacza wodnego tuż przed sprzątaniem. Kiedy kończę, dom pachnie nie tylko czystością :D

Do aromatellowego koszyka wrzuciłam też kominek i zestaw 20 mini-wosków Little Hotties od Bomb Cosmetics. Od dawna miałam na nie chrapkę, są urocze ;) A jak pachną! Małe, ale wielkie :))



Przy okazji tych zakupów przypomniałam sobie, że podczas poprzedniej wizyty na stronie Aromatelli wrzuciłam do koszyka granulki zapachowe Regent House, które po dwóch czy trzech testowych użyciach schowałam na dno pudełka, na jesień. Teraz mam jak znalazł :))


Obstawiona jestem, że hej. Zima stulecia mi niestraszna ;)) 

Jaką formę zapachów do wnętrz wybieracie najchętniej? Woski, granulki, olejki, a może jeszcze coś innego? Czym obecnie pachnie w Waszych domach? :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Można? Można! Nowy początek. Linki.


Bez zbędnych wstępów. Znacie bloga La vie selon Marie? Dzisiejszy wpis jego autorki podsumowujący ostatni rok jej walki o zdrowe i zgrabne ciało (KLIK) spadł mi jak z nieba, motywując mnie do napisania tej notki - bo tak się składa, że dosłownie kilka dni temu postanowiłam wprowadzić w swoim życiu pewne zmiany.

Czas na rachunek sumienia.

Na temat zdrowego odżywiania i treningów przeczytałam już chyba pół Internetu ;) ale ... no właśnie, przeczytałam. I to by było na tyle. Owszem, jem całkiem dobrze i relatywnie zdrowo, ale pozwalam sobie na zbyt wiele ustępstw - tak wiele, że te kulinarne grzechy zdarzają się codziennie. Aktywność fizyczna też nie jest mi obca, ale mój problem polega na tym, że brak mi systematyczności. Mam zrywy, ćwiczę przez miesiąc, dwa, czasem trzy... a potem już mi się nie chce i zalegam na kanapie na kolejnych kilka tygodni tracąc to, co wcześniej wypracowałam. Książkowy przykład słomianego zapału. Codziennie przeglądam zdjęcia fit-metamorfoz na Instagramie i czytam fajne, dietetyczne przepisy na blogach myśląc jednocześnie o tym jaka jestem leniwa. Źle mi z tym... Od dłuższego czasu dojrzewam do myśli, że naprawdę CHCĘ to zmienić. Ćwicząc przez 2 miesiące nie osiągam zbyt wiele, a tym samym zgrabna i silna ja wciąż pozostaję w sferze swoich marzeń. Ważę 54 kg przy 160 cm wzrostu i noszę rozmiar S, ale mimo to nie czuję się dobrze w swoim ciele. Wałeczki na brzuchu, zanikające wcięcie w talii, pośladki już nie tak jędrne jak kiedyś, niewiele siły w rękach i marna kondycja... Pora zamienić skinny fat na skinny fit :) Chcę tak jak Marie - osiągać cel powoli, ale systematycznie i na zawsze. Można? Można! Jej dzisiejsza notka nie pozostawia wątpliwości. 

Myślę, że kluczem do systematyczności jest dopasowanie jadłospisu i rodzaju aktywności fizycznej do własnych możliwości i preferencji. Nic na siłę. Grzech kulinarny? Jak najbardziej, raz czy dwa razy w tygodniu. Ćwiczenia? Tylko takie, które sprawiają mi przyjemność. Żeby nie być gołosłowną, zamierzam cyklicznie rozliczać się przed Wami ze swoich poczynań żywieniowo-treningowych. Planuję zapisać się na jakieś zajęcia. Ćwiczenia w grupie z pewnością będą dla mnie bardziej motywujące niż samotne "treningi dywanowe" ;) Moje jadłospisy z pewnością nie będą super-dietetyczne, bo przecież nie chcę się odchudzać, ale będą zdrowe (przede wszystkim więcej warzyw!). Moim celem jest być smuklejszą, silniejszą, zdrowszą. W weekend poddam się ważeniu, mierzeniu i fotografowaniu, żeby mieć dokładny punkt odniesienia. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mogła pochwalić się pierwszymi efektami. Wcześniej będę zdawała (foto)relację z moich poczynań i małych sukcesów. Pierwsze już mam! Np. od kilku tygodni prawie nie słodzę herbaty i zaprzyjaźniam się z kaszą jaglaną :)

Wiecie, że do sezonu bikini zostało już tylko 6 miesięcy? ;) W związku z tym zostawiam Was z garstką linków, pod którymi znajduję sporą dawkę motywacji i inspiracji:

La vie selon Marie (zakładka 'Zdrowy tryb życia') - KLIK
Feed me better - KLIK
Dietetyczne fanaberie - KLIK
Niebieskoszara fit blog - KLIK
Dietetycznie Siostro! - KLIK
Strive for progress not perfection - KLIK
Fitblogerka - KLIK
Gotuj zdrowo - KLIK

Cieszę się. Pierwszy raz w życiu mam poczucie, że to co zamierzam zrobić, to wyzwanie i przygoda, a nie przymus. Będzie fajnie i dam radę ;) ale wspomagania nigdy za wiele. Chętnie przygarnę linki do innych stron dotyczących zdrowego stylu życia. Macie coś w zanadrzu? ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...