(źródło)
Kochani,
w zeszłym roku moje blogowanie dość mocno kulało, w tym natomiast praktycznie nie istnieje. O ile wcześniej wynikało to między innymi z mojego lenistwa czy kiepskiej organizacji czasu, o tyle teraz mam twarde usprawiedliwienie swojej nieobecności w blogosferze.
Jeśli śledzicie mój profil na Instagramie (KLIK) wiecie już, że 2 stycznia mój 24-letni brat miał poważny w skutkach wypadek... Złamany kręgosłup, paraliż dolnej połowy ciała, stół operacyjny, ciągłe, wykańczające fizycznie i psychicznie infekcje, wózek inwalidzki, długa rekonwalescencja i jeszcze dłuższa rehabilitacja... Posypało się wiele planów, zarówno tych drobnych jak i dużych, dalekosiężnych. Moja rodzina ma za sobą straszny czas. Stycznia i lutego nawet nie chcę pamiętać. Sytuacja nadal jest dla nas wszystkich trudna, ale już się ogarnęliśmy i dajemy radę :) Brat od dnia wypadku przebywa w szpitalu i pozostanie tam jeszcze przez kilka tygodni. Tym samym moje dni kręcą się wokół pracy, męża, obowiązków domowych i niemal codziennych wizyt u Młodego. Czasu dla siebie i przyjaciół mam mało, więc o blogowaniu póki co nie ma mowy. Niemniej jednak wcale się nie żegnam! Prowadzenie Na obcasach dawało mi dużo satysfakcji i na pewno do tego wrócę, jak tylko życiowa sytuacja nam się ustabilizuje. Tymczasem przeniosłam swoją wirtualną aktywność na Instagram, bo tam mogę publikować łatwo, szybko i zewsząd :) Spotkajmy się tam. Do zobaczenia :)