Podobny zabieg zastosowałam kilka tygodni temu przy użyciu Circus Confetti (KLIK). Czasem sięgam także po brokatowy top Louise z duetu Essence Nail Art Twins, który pokazywałam Wam TUTAJ. Jak widać lubię ten nieco bazarowy i kiczowaty efekt na paznokciach ;)) Zobaczcie, co uzyskałam tym razem, dzięki topperowi It's Purplicious :)
Mnóstwo malutkich, mieniących się drobinek, prawdziwy multikolor. Prawie jak świąteczna bombka ;))
Zauważyłam, że wszystkie moje brokatowe lakiery nawierzchniowe pochodzą ze stajni Essence. To w sumie nic dziwnego - oferują szeroką paletę barw i typów, ich lakiery są ciekawe, trwałe, bardzo dobre jakościowo, wydajne i niedrogie :) Za prezentowany dzisiaj top zapłaciłam niespełna 8 złotych.
Coś mnie jednak zastanawia... Kiedy kupowałam It's Purplicious, na półce stały cztery egzemplarze. Wszystkie opatrzone tą samą nazwą, identyczną etykietką, zamknięte w takich samych buteleczkach. Jednak zawartość trzech pozostałych mocno różniła się od zawartości lakieru wybranego przeze mnie. Mój It's Purplicious to top naszpikowany bardzo małymi, jednakowymi wielkościowo, kolorowymi drobinkami. Pozostałe It's Purplicious wyglądały natomiast inaczej. Niemal identycznie, jak mój top Louise będący połową Twinsów... (KLIK). Zawierały miks małych i dużych fioletowych drobin. Zajrzyjcie do Sroki (KLIK) - kupiła, a następnie zeswatchowała tę drugą wersję.
Dziwne. Mój It's Purplicious na pierwszy rzut oka, pod względem struktury, wygląda bardzo podobnie jak Essence Hello Holo:
(foto: hedonism-ltd.blogspot.com)
Nie wygląda też tak, jak pozostałe It's Purplicious, bo nie zawiera dużych drobin...
(foto: hedonism-ltd.blogspot.com)
Ciekawe kto i jak się pomylił ;) Czy to kwestia źle dobranej etykiety, czy pomieszanej zawartości... Może któraś z Was wie, jak powinien nazywać się top, który kupiłam? A może po prostu "tak ma być", bo Essence oferuje dwa różne topy pod tą samą nazwą? To mało istotne, ale mimo wszystko nie daje mi to spokoju ;)
PS. Mam nadzieję, że Nola, którą z tego miejsca pozdrawiam, nie pogniewa się za to, że wykorzystałam jej zdjęcia. Inaczej nie byłabym w stanie pokazać Wam różnicy i wyjaśnić, na czym polegają moje wątpliwości. Przy okazji zapraszam Was na jej lakierowego bloga :) KLIK.