poniedziałek, 14 listopada 2011

Mam roczek! :)))


Tak, to dzisiaj! 
Dokładnie rok temu postawiłam swoje pierwsze kroki w blogowym świecie :)))

W ciągu minionego roku mój blog przeszedł kilka metamorfoz (w tym jedną ogromną, związaną ze zmianą nazwy i adresu), ewoluował, dojrzewał. Teraz czuję, że jest w pełni "mój", taki jak chcę żeby był.

Od początku funkcjonowania w blogowym świecie zamieściłam niemal 200 wpisów, a mój blog zyskał aż 712 publicznych obserwatorów, którzy czynnie biorą udział w jego życiu, pozostawiając setki komentarzy :)

Dziękuję Wam, drodzy Czytelnicy.
Cieszę się, że razem ze mną kształtujecie Na obcasach.

To dzięki Wam moje pisanie ma sens.
Gdybym wiedziała, że blogowanie to taka frajda, założyłabym bloga dużo, dużo wcześniej ;)

Skoro urodziny, to musi być i prezent!

Nie dla mnie, a dla Was.
Bo bez Was istnienie mojego bloga nie miałoby sensu :)

Świętujmy! :))))

Do zgarnięcia jest zestaw kosmetyków do pielęgnacji twarzy i włosów, w skład którego wchodzą:

krem na dzień do skóry wrażliwej Olay Active Hydrating (pisałam o nim tutaj: KLIK)
krem na noc Olay Active Hydrating (link do notki: KLIK)
- kultowa, delikatna szczotka do włosów Tangle Teezer w kolorze czarnym (KLIK)
- rewelacyjny, skuteczny olejek do włosów Sesa (KLIK)
- drobna niespodzianka :)


Wszystkie elementy zestawu są nowe.
Kremy ufundowała dla was marka Olay, natomiast Tangle Teezer, Sesa i wspomniana niespodzianka to zakupy pokryte w stu procentach z mojego prywatnego budżetu.

Jak dać sobie szansę na wygraną? :)

Warunek jest tylko jeden :)

1. Musisz być publicznym obserwatorem bloga Na obcasach.

Nie zapomnijcie pozostawić pod tą notką komentarza z informacją, że chcecie wziąć udział w losowaniu nagrody! Proszę, by komentarz zawierał informację, pod jakim nickiem obserwujecie mojego bloga oraz adres e-mailowy.

Nie będzie dodatkowych punktów za dodanie mojego bloga do blogrolla czy napisanie notki o moim rozdaniu (niemniej jednak będzie mi miło, jeśli zechcecie to zrobić ;)).

Zastrzegam sobie jednak prawo do nagrodzenia dodatkowym losem tych osób, które czynnie biorą udział w życiu bloga Na obcasach, odwiedzając go i komentując poruszane na jego łamach tematy.

Na zgłoszenia czekam do końca listopada. Wynik ogłoszę najpóźniej 2. grudnia.

Życzę sobie kolejnego owocnego, blogowego roku.
Natomiast Wam ze szczerego serca życzę: powodzenia! :))

sobota, 12 listopada 2011

Musowa aktualizacja :)

Pamiętacie, jak w czerwcu pisałam Wam o kultowym podkładzie Revlon ColorStay w formie musu? Jeśli nie: KLIK. Pokazywałam Wam wówczas odcień 030 Light. Wspomniałam, że wraz z rozkwitem lata staje się nieco za jasny i że w związku z tym planuję zakup ciemniejszego odcienia. W okolicach sierpnia kupiłam :) 040 Light Medium. Dzisiaj specjalnie dla Was porównałam oba odcienie. Spójrzcie na zdjęcia:



Drugą fotografię wykonałam przy udziale lampy błyskowej. Bez jej użycia nawet w wyraźnym, dziennym świetle różnica pomiędzy tymi odcieniami była trudna do uchwycenia. Łatwo zauważyć, że odcień 040 Light Medium jest ciemniejszy i nieco bardziej brzoskwiniowy od jaśniejszego, żółtawego 030 Light.

Tak, jak odcień 030 jest dla mnie idealny na okres od jesieni do wiosny, tak 040 jest jego godnym następcą latem :) Świetnie komponuje się z moją lekko opaloną skórą. Podtrzymuję niemal wszystko, co napisałam o tym podkładzie w czerwcowej notce. Higieniczne i poręczne opakowanie, łatwa aplikacja, półmatowe, niepłaskie wykończenie, wyrównanie kolorytu skóry, lekkie krycie, dobra trwałość - i to niezależnie od warunków atmosferycznych. Mus Revlona sprawdza się u mnie zarówno podczas mrozów, jak i 30-stopniowych upałów :) nie spływa! Zwłaszcza utrwalony pudrem.

Wyżej napisałam, że "podtrzymuję prawie wszystko", bo jedno ze stwierdzeń muszę uznać za nieważne. ColorStay Mousse okazał się być wydajniejszy, niż myślałam :) W czerwcu pisałam Wam, że tubka wystarczy na około miesiąc codziennego stosowania. Guzik prawda! 30 ml wystarcza na trzy razy dłużej. Sprawdziłam :)) Tym samym allegrowa cena (ok. 30 zł) staje się ceną bardzo zadowalającą. Zwłaszcza, że w zamian za nią otrzymujemy produkt godny pochwalnego hymnu :)

Moją twarz umalowaną musem w odcieniu 030 Light możecie zobaczyć w TEJ notce.

Pokochałam tę jakość i formę podkładu. Revlon ColorStay Mousse na stałe zagościł w mojej kosmetyczce. Od niemal pół roku praktycznie nie sięgam po nic innego.

Znacie podkład Revlon ColorStay w formie musu? Jakie są Wasze spostrzeżenia? :)

piątek, 11 listopada 2011

Czarna seria ;))

Moje włosy mają trudny charakter ;) Do dzisiaj nie zapomniały mi lat codziennego prostowania. W ramach zemsty niemiłosiernie się plączą! Dzięki olejowaniu, zmianie szczotki na Tangle Teezer i odstawieniu prostownicy jest coraz lepiej :) Niemniej jednak rozczesywanie wilgotnych włosów nie może obejść się bez wspomagaczy. Jednym z nich jest odżywka bez spłukiwania, którą spryskuję włosy po myciu i osuszeniu ręcznikiem. Od lat sięgam po dwufazowe odżywki marki Gliss Kur, cenię je. Zwykle wybierałam tę koloru pomarańczowego, z linii Total Repair. Ostatnio jednak przełamałam trend. Kiedy zobaczyłam, że do sklepów weszła seria Ultimate Repair obiecująca łatwe rozczesywanie i regenerację włosów, od razu złapałam za ekspresową odżywkę bez spłukiwania.




Moje włosy nie są ani bardzo zniszczone, ani bardzo suche. Stwierdziłam jednak, że ta odżywka na pewno im nie zaszkodzi.

Prawdę mówiąc nie widzę różnicy w działaniu pomiędzy nią, a jej siostrami z pozostałych linii Gliss Kur. Jest po prostu bardzo dobra. Lekko nawilża włosy i ułatwia rozczesywanie. Nie obciąża pasm, nie wywołuje szybszego przetłuszczania. Nie sposób z nią przesadzić. Wiem, bo odżywek bez spłukiwania nigdy sobie nie żałuję, obficie spryskując całą czuprynę - od nasady aż po końce. Cudów oczywiście nie czyni - to nie bogata w składniki aktywne maska, serum czy ampułka, a jedynie wspomagacz w walce ze splątanymi, niesfornymi włosami. Bardzo dobry wspomagacz :)

W porównaniu z siostrami z pozostałych linii ta odżywka wypada na plus z jednego, prostego powodu. Ładnie pachnie :)) Lekko, słodko, nienachalnie. Zapach na szczęście nie utrzymuje się na włosach zbyt długo - koniec końców wolę pachnieć perfumami, niż kosmetykiem pielęgnacyjnym. Moja pierwsza butelka ekspresowej odżywki Gliss Kur Ultimate Repair powoli pokazuje dno. Sięgnę po kolejną! A może nawet po całą "czarną serię" ;))


(foto: pinger.pl)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...