Wygląd bloga odświeżony, a moja nadzieja na wiosnę coraz większa. Odliczam dni do rozkwitającego ogrodu, rześkiego wiatru, słonecznych poranków, ciepłych dni, lżejszych ciuchów... Później już tylko cudowne lato, wakacje, bikini... No właśnie! Do zrzucenia grubych swetrów (na szczęście) coraz mniej czasu. Żeby zdążyć, trzeba działać! :) Po leniwej (przyznaję...) zimie pora rozpocząć walkę o zgrabne, umięśnione i jędrne ciało. Wytaczam ciężką broń ;)
Farmona Nivelazione Perfect Body - Antycellulitowy krem wyszczuplająco-ujędrniający do ciała.
Wybrałam ten preparat ze względu na relatywnie wysokie stężenie składników aktywnych. Oczywiście wiem, że sam nie zdziała cudów - chodzi głównie o to, by w ogóle masować skórę, a jeżeli środek do tego masażu dodatkowo pomoże - to super ;) Dodatkowy plus: produkt nie testowany na zwierzętach, przyjazny dla środowiska.
Cukrowy peeling do ciała Slim No Limit firmy Hean Natura z limonką i żeń-szeniem.
Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tym produktem, ale nie sądzę, by jakoś szczególnie mnie zaskoczył bądź rozczarował - peeling jak peeling :)
Samorobiony peeling kawowy - gorąco polecam! Ujędrnia, nieziemsko wygładza i fajnie pachnie :)
Przepis: kilka łyżek parzonej kawy zalewamy wrzątkiem do jej poziomu, studzimy, zabieramy papkę do wanny. Na dłoni mieszamy kawę z oliwką / peelingiem / solą kosmetyczną / cukrem / żelem pod prysznic i okrężnymi ruchami masujemy ciało.
Jedyny minus - kawa straaaasznie brudzi wannę ;)
Folia kosmetyczna do domowych zabiegów SPA - na ciało (głównie pośladki i uda) nakładam skoncentrowany preparat ujędrniający, owijam te partie folią i na 30 minut wskakuję pod kołdrę ;)
Antycellulitowa gąbka Syrena - dostępna m.in. w Rossmannie. Szorstka, idealna do złuszczania i ujędrniania. Zieloną (łagodniejszą) częścią szoruję całe ciało, żółtą (twardszą) atakuję problemowe partie ;)
I jeszcze narzędzia tortur - masażery ;) którymi wcieram w skórę antycellulitowe preparaty.
Plan jest taki:
- codzienne używanie gąbki Syrena (co i tak robię od roku ;))
- co drugi dzień peeling całego ciała
- dwa razy w tygodniu peeling kawowy na newralgiczne partie
- każdego wieczoru dziesięciominutowy masaż przy użyciu kremu antycellulitowego
- raz na tydzień zabieg z folią kosmetyczną.
Do tego raz w tygodniu godzina pływania plus domowe ćwiczenia rozciągające. Intensywnych treningów sobie nie obiecuję, bo mam świadomość własnego lenistwa ;)
Piszę Wam o tym, by dodatkowo zmotywować się do regularności. Kto do mnie dołącza? Razem raźniej! I... byle do wiosny :))
ja bym spróbowała :D od następnego tyg. :D
OdpowiedzUsuńJa zaczynam dietę od jutra, bo ostatnio strasznie sobie przytyłam. :P Ale z cellulitem nie mam problemu.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tego peelingu kawowego ;)
OdpowiedzUsuńKasiek, nie ma od następnego tygodnia czy od poniedziałku - najlepiej zacząć JUŻ ;)
OdpowiedzUsuńDominiko, tylko błagam, dobierz dietę ROZSĄDNIE... A co do cellulitu - ja w sumie też nie mam jakiegoś wielkiego problemu, a ten który mam wynika z hormonów (bo z wagą nie mam problemu, od kilku lat ważę tyle samo i w normie), więc niewiele zdziałam, ale zawsze warto się trochę ujędrnić :)
Lady Flower, spróbuj, ten peeling jest ekstra!
OdpowiedzUsuńVioll, wytrwałości i powodzenia! Choć coś mi mówi, że wytaczasz działa nieproporcjonalnie ciężkie w stosunku do problemu, ślicznotko ;)))
OdpowiedzUsuńCammie, dzięki, komplemenciaro ;))
OdpowiedzUsuńVioll ile tu jest rzeczy :D
OdpowiedzUsuńTen peeling z kawą musi być ciekawy:)
A ja mam twister obrotowy i dąże do talii osy:P
Jak na razie po 20 minut do wesołej muzyki - i dodatkowy relaks gwarantowany ;)
Ten peeling fajnie pachnie. Mam go chociaż nie jest on mój.
OdpowiedzUsuńŁadnie tu, zapraszam do mnie <3
Powodzenia i wytrwalosci zycze :)) ... patrze na moja ulubiona gabke i chyba bede musiala zmobilizowac mame zeby mi kupila bo ostatnio wzielam ostatnia z zapasow... Niemcy maja tragiczne gabki... miekkie i w ogole do niczego :]
OdpowiedzUsuńKiedyś co jakiś czas robiłam sobie ten peeling kawowy :) Skóra jest po nim super gładka i przyjemna w dotyku!! :)
OdpowiedzUsuńTeraz juz mi sie nie chce, bo strasznie brudzi wanne, a potem mi sie nie chce sprzątać.
Od czwartku, piątku albo soboty zaczynam razem z Tobą :))
Aaaaa, domyślam sie ze ten czerwo-różowy masażer kupiłaś w rossmanie. Miałam identyczny w innym kolorze. Niestety pękł mi :( Ta masująca rolka odczepiła się od uchwytu bo kawałek łączący pękł (przez moja przekonanie, że im mocniej-tym lepiej zadziała).
OdpowiedzUsuńPolecam masażer z rossamanna za ok 10zł z włosiem, taki okragły pod prysznic - pewnie większość go zna :)
I żebyś wytrwała! dla mnie masażery w szczególności to jakaś straszliwa tortura, kojarzą mi się jednoznacznie - z naciąganą skórą, brr, dostaje od tego dreszczy.
OdpowiedzUsuńEw., to dobry pomysł jest! Od jakiegoś czasu myślę o hulla-hop, chyba w końcu kupię :)
OdpowiedzUsuńKasiu, :)
Magda, ale sprzątanie wanny to dodatkowe ćwiczenie przecież ;))
Maus, w razie czego ja mogę przygotować Ci paczkę :) nie ma problemu. I dzięki!
Barwy.wojenne, dzięki :) A masażery to pikuś, nie mam związanej z nimi traumy ;)
Ha ha, no hulla-hop też miałam, ale już z miejscem do ćwiczenia jest trochę gorzej - musiałabym ćwiczyć na środku pokoju, bo wszystko poukładane jest "tak na styk":P
OdpowiedzUsuńA taki twister nie zajmuje dużo miejsca, leży sobie w kącie i jak za taką cenę (którą za niego dałam) jest naprawdę solidnyyy :) ( wyobraź sobie, że czasami kręci się na nim Tomek i twister nadal jest jak nowy :D:D:D )
ja po walentynkach bo jestem umówiona na pyszną kolację z moim chłopakiem i ten ostatni raz nie chce sobie odmawiać ale później ciężka praca :)
OdpowiedzUsuńobiecuję...
we wtorek jadę do wro na zakupki to kupię kilka specyfików do smarowania :D
a co z rozstępami ? jak ciut się ich pozbyć bo to jest moją największą zmorą.. i kilka kilogramów za dużo.. ale tu dietka a raczej zdrowe odżywianie i mniejsze ilości..
mnie się tak strasznie nie chceeeee... zwłaszcza owijać folią, to jakiś koszmar :) życzę wytrwałości!
OdpowiedzUsuńDla mnie też masażery to tortura :P Ale też muszę się wziąć za siebie, więc przyłączę się do walki ;)
OdpowiedzUsuńJa się chętnie dołączę :) jutro wyciągam mój zakurzony rowerek stacjonarny i jadę w dłuuuuugą trasę ;)
OdpowiedzUsuńa peeling z kawy uwielbiam, jednak ja nic do niego nie dodaję :)
ja dołączam :)
OdpowiedzUsuńEw. :D
OdpowiedzUsuńKasiek, ja nie zamierzam sobie niczego odmawiać ;) i m.in. po to, by nie było takiej konieczności, biorę się za ostrą pielęgnację :) Co do rozstępów - nie mam pojęcia... A kilka kg do zrzucenia? Przede wszystkim rozsądna, zdrowa dieta. Jedzenie mniejszych ilości, ale CZĘŚCIEJ i co ważne - niech te posiłki będą regularne i dobrze zbilansowane. Przy takiej diecie nawet czekoladowe grzeszki od czasu do czasu nie będą straszne ;) Powodzenia!
Anu, fakt, to trochę uciążliwe... Zwłaszcza dla mnie, mogłabym magisterkę z lenistwa pisać :] Ale zawzięłam się ;)
Greatdee, może znajdziesz jakiś bardziej odpowiadający Ci sposób? :)
Kizia, ale wróć! ;))
do peelingu z kawy też często niczego nie dodaję :)
Stri-lingo, super, w kupie siła :P
Ah ten cellulit... Chyba też muszę sobie zrobić jakiś plan jego likwidacji, bo już na dobre się u mnei zadomowił...
OdpowiedzUsuńja już wiele razy obiecywałam sobie, że wypróbuję ten kawowy peeling, ale zawsze jakoś łatwiej jest użyć tego gotowego z tubki. leń ze mnie straszny ;)
OdpowiedzUsuńzaczęłam od dzisiaj :D na razie balsam i ograniczenie jedzonka plus.. w gazecie wyczytałam fajne sposoby na masaż brzucha :D żeby tłuszczyk się niby spalał.. :)
OdpowiedzUsuńzrobię o tym posta na blogu :)
gąbka syrena rulez!! : D też używam :D
OdpowiedzUsuńja zamiast pływania - godzina biegania :D (już niedługo)
peeling kawowy - jestem na tak!
co do reszty muszę zainwestować ^^ :D
Mo, z pewnością można go przynajmniej zmniejszyć :) do dzieła!
OdpowiedzUsuńPaula, ale tu nie ma nic do roboty - sypiesz kawę do miseczki, zalewasz wodą... i już ;)
Kasiek, powodzenia! A o trikach chętnie poczytam :)
Kobrii, wytrwałości życzę :)
powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńdzięki wizażowi odkrylam peeling kawowy i go uwielbiam (najczęściej dodaję cynamon i miód;))