(foto: parfumslolitalempicka.com)
Sądząc po (nota bene pięknym) plakacie reklamowym "L", właśnie taki był zamysł jej twórców:
(foto: melastardu13.centerblog.net)
Zapach wierny wspomnieniu o skórze delikatnie dotkniętej przez słońce i lekko muśniętej przez fale. Pozostawia smak soli na ustach... Zamyka w sobie morze i Syrenę jako jego jedyną kochankę. Niebezpiecznie kobieca, piękna i dzika, wydaje się oddawać kapryśnym falom. Flakon w kształcie serca jest klejnotem uchwyconym w sieć utkaną ze złotej nici, skarbem w kolorze akwamaryny ukształtowanym przez fale. Ozdobiony kryształowo-złotym korkiem, chroniącym drogocenne wspomnienia z głębin morza, niczym skarby schwytane w sieć: perłową wodę, rozgwiazdę i inicjał inkrustowany perłami...
"L" de Lolita to zapach niesamowicie kobiecy, zmysłowy, przywodzący na myśl pożądanie. Jest niczym skarb znaleziony na dnie oceanu. Ciepły, orientalny, jedyny w swoim rodzaju. Słodki, ale nie oczywisty. Nuta soli morskiej łamie standardy, niezmiennie zadziwia i zachwyca. "L" niesie ze sobą woń wanilii, egzotycznego drewna i korzenne akcenty.
Nuty zapachowe:
- serca: bergamotka, gorzka pomarańcza
- głowy: cynamon, piżmo, kwiat nieśmiertelnika
- bazy: wanilia, drzewo sandałowe, tonka.
"L" to dla mnie wyraz nostalgii za egzotycznymi wakacjami. Słodko-słony otulacz na jesienno-zimowe dni i noce. Ogromny plus za trwałość - zapach wyczuwam przy skórze nawet po ośmiu godzinach od użycia. Kolejna seria braw za cudowny flakonik. Niemal (ale jednak nie) kiczowaty, kojarzący się z tym samym, z czym kojarzy się jego zawartość. Piękny!
"L"de Lolita to miłość od pierwszego niuchnięcia. Żadna przelotna miłostka, żadne zauroczenie... MIŁOŚĆ. Gości u mnie od kilku miesięcy i jestem pewna, że nie opuści mnie przez najbliższe lata. Pierwsza buteleczka L-ki powoli pokazuje dno. Na szczęście wczoraj pocztą dotarł do mnie nowy, pełny, cudowny flakonik...
Pochwalę się, że nowa buteleczka 50 ml kosztowała mnie jedynie 32 złote, licząc już z kosztem przesyłki! Zawdzięczam to wspaniałej wizażowej koleżance, która w grudniowym konkursie perfumerii TagoMago (KLIK) przeprowadzanym na Facebooku wygrała dla mnie bon o wartości 100 złotych! Asiu, dziękuję! :* i służę dziękczynną odlewką :)
Czy dla Was L de Lolita również oznacza skok we wzburzone morskie fale, skórę ogrzaną słońcem i pucharek lodów waniliowych oprószonych cynamonem...?
bardzo chętnie bym przetestowała! gdy tylko będę miała możliwość zrobię to:) pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńkurczę nie wiem jak pachną , ale jak będę w perfumerii to je na pewno powącham.
OdpowiedzUsuńmam w domu próbkę i na razie niuchnęłam raz i wiem że zapach mi się bardzo podoba, mmm pucharek lodów;)
OdpowiedzUsuńPrzetestujcie L-kę dziewczyny, warto ją chociaż poznać :) Tylko uwaga: niemal identyczny flakon ma zapach Lolity "Fleur de Corail" (buteleczka jest nieco matowa). Nie pomylcie się ;))
OdpowiedzUsuńNiuchnę :D Nie znam ale po Twoim opisie chce wiedzieć chociaż jak pachna :D
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
kurcze a ja mialam i sie pozbylam.jakos sie ni polubilysmy. musze sobie przypomniec ten zapach:)
OdpowiedzUsuńAtino, Iwetto :))
OdpowiedzUsuńKosmetykoholiczko, może sekret tkwi w porze roku? "L" wg mnie sprawdza się tylko późną jesienią i zimą :)
Ja tam tej niebezpiecznej kobiecości i dzikości nie czuję, ale rzeczywiście, zapach jest niezwykły i może zauroczyć. Tak, jak klasyczna Lolita mnie odrzuca, tak L lubię. Choć to zupełnie nie moja zapachowa bajka.
OdpowiedzUsuńOj, dla mnie (na mnie) L jest mega kobieca :) Co do klasycznej Lolity - mam podobne odczucia. Z ulgą oddałam w dobre ręce. A Twoja bajka to chyba kadzidlaki, dobrze myślę? :))
OdpowiedzUsuńO, ale fajnie! :D Morska woda? Lato? Rozgrzana skóra? Mrrrr... Na pewno przetestuję ten zapach, kilka Twoich typów perfumowych bardzo mi pasuje, może i ten? :*
OdpowiedzUsuńBędę musiała przetestować, jak będę w pobliżu jakiejś perfumerii. Opis brzmi baaaardzo, ale to baardzo zachęcająco:) I jeszcze ten kształt flakonika...cudo:)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych zapachów, ale przecież to wiesz :))) A te dobre ręce, w które wpadła twoja klasyczka Lolita, właśnie wypsikały ją do ostatniej kropli ;)))
OdpowiedzUsuńKadzidlaki, drewniaki, dymy... Ogólnie wszystko, co koło drewna leżało. Ale zdarza mi się doceniać kompozycje zupełnie obce mi klimatycznie. I L do takich właśnie miłych niespodzianek zaliczam.
OdpowiedzUsuńGratuluję flakonika w nieprzyzwoicie dobrej cenie. :)
Na mnie L to napewno nie pucharek lodów. Raczej słona mgła, ciepło kominka w zimowy wieczór i torchę dymu.
OdpowiedzUsuńNajbardziej ją lubię do grubych swetrów.
Otóż poszłam i powąchałam - w pierwszej chwili "ble", ale w drugiej i każdej następnej było coraz lepiej... Jak gdzieś wyhaczę promocję, to szarpnę się na flakonik ;)
OdpowiedzUsuńPS. A w ogóle miło, że ten bon wykorzystałaś na taki właśnie zapach :)
Tak, L to dokładnie to, lody waniliowe przeplatające się z solą morką. Na razie posiadam jedynie skromną odlewkę ale wierzę że niedługo [może na urodziny?] zagości u mnie pełen flakonik L, który dumnie postawię obok jej siostry - klasycznej Lolity.
OdpowiedzUsuńAsia, Ty nie podejmuj pochopnych kroków! Poczekaj chwilę, podeślę Ci trochę na testy :)) Wyślę w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńApril, flakon w kształcie serca to w sam raz na walentynki... dla samej siebie ;))
Cammie, na Tobie napewno pachniała cudnie :)
Sabbath, miałam nosa! Dosłownie i w przenośni ;))
Ewa, wow, ciekawe odczucia :)
Kosmetyki i ja, życzę Ci takiego prezentu :)
sądząc po moim wczorajszym lenistwie to musi być dobry znak, w każdym razie nic się nie stanie jeśli będziesz tak myśleć ;))
OdpowiedzUsuńa co do zapachu: nie spotkałam się z nim jeszcze nigdy :)
Podoba mi się flakonik i to bardzo! Z resztą jak wszystkie flakoniki LL, natomiast już sam zapach jest nie do końca "mój" ja akurat wolę klasyczna Lolitę oraz wersję w zielonym jabłuszku.
OdpowiedzUsuńPaula, oby...
OdpowiedzUsuńoraz: przy najbliższej wizycie w Sephorze obwąchaj!
Katalino, fakt, flakoniki Lempickiej są urokliwe :)) z kolei co do zapachu - ja w klasycznej wyczuwam tylko tonę nieznośnego, duszącego pudru... Zielonego jabłuszka nie znam, mam czerwone ;)
L-ki niezmiennie kojarza mi sie z Cammie:)
OdpowiedzUsuńFlakony bardzo mi sie podobaja choc zapachowo to nie do konca moja bajka;)
Niech Ci sie dobrze nosi:)
Hexx, to właśnie Cammie zaraziła mnie miłością do L-ki ;)
OdpowiedzUsuńNiemal cały dzień ją na sobie czułam - ja chcę lato, nad morze i do łapki lody waniliowe oraz śmietankowe w waflu!
OdpowiedzUsuńDziękuję, buź,
Fanka