Moja radość jest tym większa, że firma Herba Studio postanowiła wypuścić swój słynny balsam w postaci sztyftu. Kilka(naście) lat temu Tisane dostępny był wyłącznie w słoiczku...
(foto: doz.pl)
Sztyft jest jednak praktyczniejsze i bardziej higieniczne rozwiązanie. Za swój zapłaciłam 8,30 zł. Cena do najniższych nie należy, ale nie uważam jej też za wygórowaną.
W kategorii pomadek do ust mam jeszcze jednego mocnego faworyta, ale o tym innym razem... ;) a tymczasem:
Link do opisu pomadki Tisane i składu INCI na stronie producenta: KLIK.
Link do wizażowego KWC: KLIK.
Według producenta balsam Tisane:
- wygładza szorstkie, spierzchnięte usta przywracając aksamitną gładkość
- chroni usta przed wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz
- odżywia delikatną skórę warg
- nawilża i chroni usta przed wysychaniem
- regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki
Kosmetyk ten zalecany jest do ust spierzchniętych, popękanych, wysuszonych oraz narażonych na szkodliwe działanie czynników atmosferycznych (mróz, silny wiatr, słońce).
Składniki aktywne: ekstrakty ziołowe, miód, witamina E, olej z oliwek, olej rycynowy, wosk pszczeli.
Moje odczucia względem tego produktu były wiele lat temu i nadal są bardzo pozytywne :)) Tisane ma przyjemną, dość tłustą konsystencję. Nie klei się. Doskonale odżywia zniszczone chorobą / alergiami / warunkami atmosferycznymi usta. Kiedyś sprawdziłam to na sobie, a ostatnio na bracie - alergiku, który ma przewlekły problem z suchą skórą. Dostał ode mnie własny egzemplarz pomadki ;)
Kosmetyk pachnie miodem wymieszanym z woskiem pszczelim. Jest wrażliwy na wpływ temperatury - pod wpływem ciepła staje się miękki, lekko oleisty. Pozostawienie go w otwartym słońcu czy w pobliżu innego źródła ciepła grozi rozpuszczeniem... Polecam więc noszenie w torebce, kieszeni płaszcza lub trzymanie na zacienionej półce. Podczas aplikacji owo "topienie się" jest jednak sporą zaletą - bez wysiłku i bólu możemy dokładnie nanieść preparat na spierzchnięte usta, a i smarowanie niezniszczonych warg jest lekkie, łatwe i przyjemne :)
Podejrzewam, że ze względu na tę "cieplną" właściwość sztyft Tisane będzie nieco mniej wydajny od swoich konkurentów, ale jestem skłonna przymknąć na to oko ze względu na komfort, jaki uzyskuję po jego użyciu.
Dodatkowe zastosowanie: Tisane goi wszelkie uszkodzenia naskórka, wspomaga regenerację np. podrażnionych okolic nosa, wyschniętych dłoni.
Polecam - dla mnie miodzio! ;))
PS. Dzisiaj wieczorem losowanie kończące mój czekoladowy mini-giveaway :) Lista jeszcze otwarta! :)
Dzisiaj widziałam tę pomadkę w aptece i też pomyślałam o niej z nostalgią :) jak skończę neutrogenę to wypróbuję. Podoba mi się, że w składzie jest miód i wosk pszczeli to bardzo odżywia.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Tisane od wielu lat i zakupiłam wersję w sztyfcie od razu jak się pojawiła na dozie:D
OdpowiedzUsuńNareszcie wysłuchali naszych modłów o pomadkę!:)
To sie wylamie:P
OdpowiedzUsuńNie cierpie Tisane w zadnej formie i u mnie on niestety nie spisal sie w zaden sposob.
Za to lubie z tej samej firmy preparat na skorki:)
Tisane rulezzz :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten balsam, ale niestety nie mogę znalezc wersji w sztyfcie. Za słoiczek płacę od 5.90 do 7.50, zależy od apteki.
Nurko, Tisane jest niesamowicie odżywcza :)
OdpowiedzUsuńAnonyme, grzebiąc w słoiczku też się modliłam ;))
Hexx,no nie gadaj, dla mnie to jedna z lepszych pomadek! Choć oczywiście znam też kilka innych fajnych :) No i znowu kusisz!
muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńHexx nie jesteś sama, ja też nie lubię Tisany ;) Nic u mnie nie robi :P
OdpowiedzUsuńtisane uwielbiam. fajnie, że zdecydowali się w końcu na bardziej higieniczne opakowanie.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, żeby zmienili też design. mogliby.
W kosmetyczce Agnes, zajrzyj do aptek, które zazwyczaj omijasz :) może tam będzie :)
OdpowiedzUsuńJulio Natalio, :)
Greatdee, no wiesz? następna kosmitka ;))) :*
Stri-lingo, design mi w sumie obojętny, w końcu to tylko balsam do ust :)
Tisane - mój ci on! uwielbiam, zużywam nałogowo :D super, że wydali ją w pomadce, wreszcie przestawię się z Alterry i Flos - Leku :-)
OdpowiedzUsuńA preparat, o którym wspomniała Hexx używałam, ale u mnie jakoś nie przeszedł do ligi 'niezbędnej' tak jak Tisane, ponoć wydali jego lepszą wersję (na KWC wysokie noty) i chyba ponownie podejdę do niego, bo jestem w trakcie kuracji pazurkowej, jak wiesz :-)
Też miałam Tisane i oczywiście też tylko w słoiczku. Ale później odkryłam Carmex i totalnie przerzuciłam się na niego.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie nabiłam się na sztyft Tisane ale pewnie jak zobaczę gdzieś to kupię. Z nostalgii i żeby wypróbować :)
Jak to się stało że go nigdzie nie widziałam?
OdpowiedzUsuńSpróbuje, ale to po carmexie. Jak na razie preferuje błyszcyzki, a ich liczba gwałtownie wzrasta... Nie wiem kiedy je wykończe.
Aaaaaaaaaaaaaa, nie wierzę, spełniło się moje kosmetyczne marzenie! Tisane w pomadce! Rewelacja :DDD Nie miałam pojęcia, że w końcu jest :)))
OdpowiedzUsuńIdalio, chętnie poczytam o reszcie Twoich hitów związanych z kuracją paznokciową :))
OdpowiedzUsuńLady flower, ale kto mówi, że musisz je wykończyć? Ja wyszłam z założenia, że niektóre typy kosmetyków są też po to, żeby MIEĆ ;))
Vex, dasz wiarę, że nigdy nie próbowałam Carmexu? Jakoś mnie nie ciągnie...
Cammie, cieszę się, że sprawiłam Ci radość :D ;)
Dziewczyny na doz'ie jest wersja w sztyfcie:)
OdpowiedzUsuńBalsam do paznokci też wypróbowałam i działanie oceniam na dobre, ale forma mi nie odpowiada, wolę odżywki w formie lakierów:)
Dee dobrze wiedziec,ze nie jestem sama:D
OdpowiedzUsuńPod katem pielegacji ust to ja ogolnie odstaje bo nie lubie takze slynnego Carmexu;)Do Tisane zadna sila mnie nie namowi:P a tak powaznie to dla mnie najgorszy produkt jaki moze byc...
Sztyfty Burt's Bees tez specjalnie nie wywoluje efektu WOW i zauwazyla dziwna przypadlosc u siebie-to,co dla tlumu jest super u mnie nie sie sprawdza;)
Chyba też się skuszę na nią przy najbliższej okazji;)
OdpowiedzUsuńO pomadkowej wersji słyszałam, ale widza ja 1 raz u Ciebie i wiem juz ze bedzie moja :D
OdpowiedzUsuńTisane polubiłam bardzo, jak dla mnie Carmex może się schować
aaaa! ale super, musze ja kupic jak wroce do Polski.
OdpowiedzUsuńwidze, ze czytasz COCO? jak wrazenia?
buziaki!
tisane to już klasyka :)
OdpowiedzUsuńAnonyme, ja też :) albo olejki...
OdpowiedzUsuńHexx, a co się sprawdza? :P
Złota, za tych kilka zł warto :)
Blondeshead, już kończę (idzie mi wolniej odkąd mam internet w pracy :/ ;)) - napiszę recenzję na dniach ;)
Agnieszka, czyli skutecznie pokusiłam? :D
Mekinking, racja :) od lat niezmienny.
fAJNIUTKO, ze zrobili Tisane w sztyfcie, jak bede go potrzebować to na bank wybiore to wersje:))
OdpowiedzUsuńO tak, ja również uwielbiam ten kosmetyk ;] Mam wersję w słoiczku. I jestem pod wrażeniem, ponieważ nie tylko usta leczy, ale też podrażnione skrzydełka nosa :D
OdpowiedzUsuńjutro lecę do apteki po to cudo :)
OdpowiedzUsuńLeal, sztyft jest o wiele praktyczniejszy :) choć wiem, że są też zwolenniczki słoiczka :)
OdpowiedzUsuńImadoki, dla nosa w trakcie grypy to zbawienie - kiedyś też się o tym przekonałam :)
Kosodrzewino, w podskokach! ;))
Violl,u mnie swietnie spisuje sie wazelina nagietkowa i masc nagietkowa.
OdpowiedzUsuńDodatkowo odkrylam Palmersy,balsam z YR z serii Bio Culture,blyszczyki Bigelow a najwiekszym faworytem jest balsam Clarinsa.
Moze cena zaporowa ale pojemnosc spora.
Ulubiencem od dluzszego czasu sa pomadki Bebe,ktore dosc szybko zastapily Nivejki.
Mam male skrzywienie pod katem wszelakich mazidel do ust takze w tej materii nigdy dosc;)))
Pamiętam tą wersję w pudełeczku ^__^ Akurat kończy mi się moja pomadka więc pewnie niebawem popędzę na poszukiwania :)
OdpowiedzUsuńhmmm... nie znam :) alena szczescie nie mam tez problemow z ustami :)
OdpowiedzUsuńHexx, achaaaa... ;))
OdpowiedzUsuńKatalino, sztyft to zbawienie :) A Tisane ogólnie jest jednym z moich ulubionych balsamów do ust, bardzo wszechstronny i przyjemny.
Maus, a chcesz poznać? :D tylko słówko szepnij :P
Ja też bardzo lubię Tisane :)
OdpowiedzUsuńAle sztyft niestety jest mało wydajny- chociaż może ma tu znaczenie fakt, że kiedy go kupiłam byłam chora i smarowałam usta grubą warstwą kilka(naście?)razy dziennie- wystarczył na tydzień :D
Ale jeszcze w sumie mam i czasami wydłubuje ze środka czystym patyczkiem kosmetycznym, co by się nic nie zmarnowało ;)
Inulinus, fakt, wydajność nie powala, ale np. podczas choroby czy dużych mrozów i tak będę wybierała Tisane, bo aplikacja jest nadzwyczajnie łatwa :) nie to co w przypadku twardej Nivei...
OdpowiedzUsuń