niedziela, 29 września 2013

Moje skromne progi :))

Pamiętam, że swego czasu, podczas remontowania i urządzania mojego "panieńskiego" poddasza obiecałam Wam, że pokażę na blogu efekt końcowy swojej (i już-męża) kilkumiesięcznej pracy. Przynajmniej po części... ;) bo ze zrozumiałych względów nie chcę wpuszczać w Internet pełnego oglądu. Mam nadzieję, że poniższe obrazki zaspokoją Waszą ciekawość i pozwolą Wam wyobrazić sobie, w jakim stylu utrzymane są moje wnętrza i jakie dodatki lubię. Zapraszam w moje skromne progi :)






















Na przestrzeni ostatnich 2-3 lat gust dość drastycznie mi się odmienił ;) Sprzedaliśmy moje dotychczasowe, brązowe szafy i komody, przemalowaliśmy fioletowo-liliowo-kremowe ściany, przemalowaliśmy rude drzwi... Nowe, białe i biało-czarne meble stanowią doskonałe tło dla kolorowych dodatków, których u mnie nie brakuje - to co na zdjęciach, to kropla w morzu :) Ciepłe barwy zostały wyparte przez kolory chłodne i neutralne. Nowością są również męskie gadżety, których wcześniej w moim wnętrzu nie było ;) Autka Ferrari na komodzie, plakat Jamesa Bonda na lodówce, gitara elektryczna w salonie... same rozumiecie ;))

Sypialnia pozostała sypialnią, ale teraz mam duuuuuże i mega-wygodne łóżko :) Część "biurowa" mieszkania wzbogaciła się o kącik czytelniczy z cudownym, bardzo komfortowym fotelem i podnóżkiem w odcieniu głębokiego fioletu na czele :D Niemal nieużywany dotychczas pokój stał się często uczęszczanym salonem, a salon stał się piękną kuchnią. Łazienka bez zmian - od początku była szara i teraz pasuje jak ulał ;) Nadal brakuje nam paru rzeczy, jak fotel biurowy, rolety czy szczypce do lodu ;) ale teraz już bez ciśnienia, powoli ogarniemy i to :)

Miło mi było Was gościć :)))

sobota, 28 września 2013

Szampon jak szampon? ;)

Echhhh... przez ten blogowy zastój mam tyle zaległości, że głowa mała! ;) W okresie "ciszy" przetestowałam i zużyłam mnóstwo kosmetyków... i znalazłam wśród nich kilka perełek :) O jednej z nich chciałabym Wam dzisiaj napisać. 

Szampon do włosów. Zawsze traktowałam tę kategorię po macoszemu, uznając za każdym razem, że nie ma co oczekiwać cudów. Bo czego można oczekiwać po produkcie, który ma za zadanie jedynie zmyć z włosów zgromadzone sebum i kurz? Hasła o regeneracji, nawilżaniu czy wygładzaniu włosów wkładałam między bajki, uznając, że to rola odżywek / masek, a szampon ma tylko porządnie oczyścić czuprynę. Kiedy otrzymałam przesyłkę z produktami Aussie Miracle Moist stwierdziłam po raz kolejny: ok, szampon jak szampon. Większe nadzieje pokładałam w odżywce. No i się zdziwiłam ;)) Dziewczyny, ten szampon to objawienie! :)


Szampon Aussie Miracle Moist przeznaczony jest dla włosów suchych i zniszczonych. Zawiera olej z orzechów macadamia. Jego rolą jest przede wszystkim nawilżyć włosy.

Skład: Aqua, Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycol Distearate, Sodium Citrate, Cocamide MEA, Sodium Xylenesulfonate, Parfum, Citric Acid, Sodium Benzoate, Sodium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Glycerin, Tetrasodium EDTA, Limonene, Hydrochloric Acid, Alpha-Isomethyl Ionone, Magnesium Nitrate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Macadamia Ternifolia Seed Oil, CI 19140, Methylchloroisothiazolinone, Magnesium Chloride , CI 17200, Methylisothiazolinone, Ascorbic Acid, Sodium Sulfite, Potassium Sorbate.

Już na pierwszy rzut oka widać, że skład nie jest idealny, ale nic to! Grunt, że szampon naprawdę robi robotę :))) Wyraźnie wybija się na tle innych kosmetyków w swojej kategorii. Pięknie pachnie - zapach jest pudrowo-cukierkowy, ale na szczęście nie męczy i nie utrzymuje się na włosach. Jest bardzo wydajny - wystarczy odrobina, by umyć długie włosy, a musicie wiedzieć, że moje sięgają już prawie do pasa :)) Doskonale się pieni, co ułatwia stosowanie. I naprawdę nawilża! Moje średnioporowate, nieco jeszcze zniszczone dawnym prostowaniem włosy są po jego użyciu wygładzone, miłe w dotyku i niesplątane :) Jakby się uprzeć, to nie musiałabym już nakładać żadnej odżywki. Wow :)))

Butelka tego kosmetyku (swoją drogą bardzo estetyczna i wygodna) kosztuje bodajże ok. 30 złotych. Poprawcie mnie jeśli się mylę :) Trzy dychy to dużo i w normalnych warunkach zapewne popukałabym się w czoło na wieść, że miałabym tyle wydać na szampon, ale kiedy mowa o tym konkretnym szamponie - jestem skłonna to zrobić :)

A odżywka? No cóż... Odżywka jak odżywka :DDD

Jakie są Wasze odczucia względem tych kosmetyków? Miałyście już okazję, by je przetestować? :)

wtorek, 24 września 2013

Tradycyjne przekupstwo ;))

Aloha! ;)

Dziewczyny, wracam do Was! Tym razem na serio :) Wyszłam za mąż, urządziłam mieszkanie... Z pewną dozą żalu zostawiam ten wspaniały czas za sobą i wracam do rzeczywistości. W tym do względnie regularnego blogowania rzecz jasna. Brakowało mi tego, bez kitu ;)

Zakładam, że tradycyjnie muszę na nowo wkupić się w Wasze łaski czymś pysznym? Nie ma sprawy, jestem na to przygotowana ;)) Zapraszam na bananowo - pomarańczowy koktajl! :)


Sama nie wiem co jest jego największą zaletą. To, że jest przepyszny? Że jest bardzo sycący i świetnie sprawdza się w roli drugiego śniadania? A może to, że jego przygotowanie jest banalnie proste? :) 

Żeby zrobić dwie porcje tego napoju potrzebujecie:

- dwóch dojrzałych bananów, 
- soku pomarańczowego (ja polecam nektar z Tymbarku),
- śmietany 18% z kartonika,
- stewii lub zwykłego cukru (niekoniecznie).


Do małego garnka wkrójcie banany, zalejcie je 0,5 l soku, dodajcie ok. 100 ml śmietanki i łyżeczkę stewii (opcjonalnie). Zblendujcie. I już, można pić :) Smacznego!

To jak? Przyjmiecie mnie z powrotem? Czy muszę się wkupić czymś jeszcze? :DDD
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...