piątek, 21 marca 2014

Hello Spring! :)))


Witaj wiosno! Nareszcie :)) Już nie mogłam się doczekać, choć przyznaję, że zima była w tym roku wyjątkowo łaskawa. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak bezboleśnie poszło ;) Od października śmigam właściwie tylko w kusych botkach, kozaki miałam na nogach raptem kilkanaście razy. Zdarzyło się nawet, że w zimie z powodzeniem chodziłam w szpilkach, a dzisiaj ochoczo przerzuciłam się na baleriny :DDD Lubię to! Jestem ciepłolubna, zdecydowanie.

Ostatnie dni nie sprzyjały blogowaniu - zwiększona ilość obowiązków służbowych z uwagi na konieczność sprawowania zastępstwa sprawiła, że po powrocie do domu już nie miałam ochoty nawet patrzeć na komputer... Mam nadzieję, że rozumiecie. Niemniej jednak owe dni zakupom sprzyjały jak najbardziej ;))) Od kiedy tylko zwęszyłam wiosnę mam taki ciąg zakupowy, że strach się bać :DDD Uległam między innymi tym rzeczom...








Ubrania: Reserved i Mohito, naszyjnik: Reserved, buty: lokalny sklepik.

Obawiam się, że to nie koniec tego szaleństwa - w końcu wiosenno-letnie kolekcje dopiero startują ;) Już mam na oku kilka rzeczy z nachodzącej kolekcji Reserved... (wspominałam jak bardzo uwielbiam ten sklep?) :)



Czy Wy też zaczęłyście już odświeżać swoje szafy na wiosnę? :)

O ile o swoją garderobę dbam sama, o tyle o moją kosmetyczkę chętnie dbają współpracujące z Na obcasach firmy. Ostatnio zostałam wręcz zasypana niespodziewanymi przesyłkami! Olay, Merlin.pl, a Avon to nawet podwójnie. Zajawki tych przesyłek pokazywałam już na Instagramie (KLIK), na którym publikuję regularniej niż na blogu, więc tym bardziej zapraszam :) ale na pewno zaprezentuję zawartość tych paczek również na łamach bloga. A jest co pokazywać! Chętnie pokażę też to, co sama kupiłam - w tej kategorii znajdziecie głównie nowe lakiery do paznokci (niektóre naprawdę szalone!), którym nigdy nie potrafiłam się oprzeć ;)

Ostatni blogowy przestój był spowodowany nie tylko zwiększoną intensywnością pracy i zakupowym ciągiem ;) ale i faktem, że postanowiłam w końcu pozałatwiać wszystkie zaległe sprawy. Pół roku po ślubie w końcu zabrałam się za wyrobienie nowego prawa jazdy, paszportu, zmianę danych w banku itp. Ponadto marzec jest dla mnie zawsze miesiącem zdrowia, kiedy to poddaję się wszystkim podstawowym badaniom i chodzę na wizyty do specjalistów żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Profilaktyka przede wszystkim :) I jeszcze jedno - po godzinach zdobywam nową okołourodową umiejętność. Wkrótce zdradzę Wam szczegóły :)

Jak już jesteśmy przy zdrowiu i urodzie - nadal aktywnie walczę o ładną figurę i dobrą formę na lato :) Uczęszczam na treningi grupowe od początku stycznia. Z każdym tygodniem daję z siebie więcej :) Obecnie trenuję 7 godzin tygodniowo. W moim harmonogramie znajdziecie zarówno zajęcia cardio (np. zumba, salsa solo) jak i siłowo-wzmacniające (styling, rzeźba, zumba toning). Oprócz tego staram się, by moje menu obfitowało w zdrowe posiłki. I mam już pierwsze sukcesy! Nic nie motywuje tak mocno jak kilkucentymetrowe spadki obwodów :) Summer is coming ;)

Tym sposobem na zasadzie skojarzenia płynnie przechodzę do tematu książek :DDD Marzec jest pod tym względem ubogi... Brak czasu swoją drogą, a zniechęcenie swoją. Na początku miesiąca sięgnęłam po książkę, która mnie po prostu dobiła - do tego stopnia, że aż nie chciało mi się jej kończyć, a co za tym idzie - nie mogłam zacząć następnej. Na szczęście kryzys już zażegnany ;) Więcej opowiem Wam w "Książkach marca". Jednak zanim pojawi się cykl z tej czytelniczej serii, zaproszę Was na kilka recenzji. Będzie o dwóch ostatnich, niezrecenzowanych jeszcze przeze mnie kosmetykach z Pachnącej Wanny, dwóch bublach i paru innych sprawach. Zapraszam wkrótce :)

Jak Wam mija marzec? Piszcie! Przyjmę relacje nawet tak obszerne jak moja własna ;)))

Udanego weekendu!
Viollet

sobota, 1 marca 2014

Książki miesiąca: luty 2014.

Kiedy tylko skończyłam czytać Służące K. Stockett, o których pisałam w książkach stycznia (KLIK), zaczęłam zastanawiać się po jaką lekturę sięgnąć tym razem. Na mojej liście pod tytułem "chcę przeczytać" jest tyle książek, że z pewnością życia mi zabraknie, żeby je wszystkie zgłębić... Mimo wszystko wybór był prosty. Postanowiłam sięgnąć po bestseller, który znali już chyba wszyscy oprócz mnie ;) i sprawdzić o co tyle szumu. Kolejna pozycja również odbiła się echem i całkiem niedawno została zekranizowana. Zapraszam na książki lutego :)



Bestseller o którym wspomniałam to trylogia Igrzyska śmierci autorstwa Suzanne Collins


Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o tej serii, a tych, którzy jeszcze jej nie czytali została zapewne garstka ;) Ja żałuję, że sięgnęłam po nią dopiero teraz! A jeszcze bardziej, że mam ją już za sobą... Dawno nie czytałam książek, które wywołałyby we mnie tak szeroką paletę emocji. Stworzony przez autorkę świat jest paradoksalnie zarazem odrealniony i bardzo prawdziwy. Akcja toczy się wartko, a jej kolejne, częste zwroty przyprawiały mnie o kołatanie serca. Nie mogłam się oderwać! W pewnym momencie doszłam do wniosku, że praca przeszkadza mi w czytaniu ;) - cały dzień myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu, ogarnąć obowiązki i na nowo wejść w świat Igrzysk.


Akcja trylogii toczy się w państwie Panem, na które składa się Kapitol oraz dwanaście otaczających go dystryktów. Panem rządzone jest przez okrutne władze, które od 74 lat każdego roku urządzają emitowane w telewizji Głodowe Igrzyska. Ich bohaterami są wyłonieni w drodze losowania nastolatkowie ze wszystkich dystryktów, którzy ku uciesze widzów ze stolicy muszą stoczyć ze sobą krwawą walkę na śmierć i życie... Kiedy już wydaje się, że jest po wszystkim, a życie może dalej toczyć się swoim normalnym trybem, okazuje się, że Igrzyska nigdy się nie kończą...

Słowa, które przychodzą mi do głowy kiedy myślę o tej trylogii, to przerażenie, nadzieja, okrucieństwo, zemsta, miłość, walka nie tylko o przetrwanie ... i wiele, wiele innych. Więcej nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności czytania tym, którzy Igrzysk śmierci jeszcze nie czytali. Jednocześnie gorąco zachęcam do lektury. Na mnie wywarła ogromne wrażenie. Czuję, że jeszcze długo nie wyjdę z podziwu nad wyobraźnią i kunsztem autorki.


Podczas czytania Igrzysk śmierci targało mną tak wiele emocji, że po ich ukończeniu potrzebowałam czegoś łagodniejszego. Sięgnęłam więc po Wodę dla słoni Sary Gruen, która czekała na swoją kolej przez ładnych kilka tygodni.


W dziewięćdziesięcioletnim umyśle Jacoba Jankowskiego wciąż kłębią się wspomnienia. Ożywa w nich świat zaludniony dziwolągami, klaunami, świat pełen zachwytu, bólu gniewu i pasji, rządzący się irracjonalnymi prawami, wyposażony we własną wizję życia i śmierci - świat cyrku. Dla Jacoba był on zarówno zbawieniem, jak i piekłem na ziemi.

Zanim zaczęłam czytać założyłam, że to zapewne takie całkiem przyjemne czytadło traktujące o romansie, który dzieje się w cyrku. Najwyraźniej niesłusznie oceniłam książkę po okładce, bo spotkało mnie miłe zaskoczenie. Romans jest tu wątkiem ważnym, ale nie najważniejszym. Miłość w swoich różnych obliczach popycha bohaterów do pewnych działań, ale to nie o nią tu chodzi. Chodzi o tragedię, przypadek, trud, przyjaźń, lojalność, pragnienia i o przemijanie. To właśnie o tym ostatnim Woda dla słoni traktuje najmocniej. W końcu Jacob to już nie jest 23-letni chłopak. Ma dziewięćdziesiąt lat. Albo dziewięćdziesiąt trzy. Sam nie jest tego pewien...


Igrzyska śmierci mnie porwały, a Woda dla słoni urzekła. To był bardzo dobry miesiąc. I już czuję, że kolejny wcale nie będzie gorszy :)


Opublikowałam ten post niezwłocznie, bo koniecznie chciałam zdążyć z informacją, która może zainteresować fanów trylogii Suzanne Collins ;) Dzisiaj (sobota, 1. marca) o 21:25 TVP1 wyemituje jej pierwszą część, czyli Igrzyska śmierci :))) Ja obejrzę na pewno! Polecam wszystkim, którzy czytali. A tym, którzy nie czytali, polecam najpierw lekturę - szkoda byłoby zepsuć sobie przyjemność z czytania, a ta niewątpliwie będzie ogromna :)

A Wy? Co przeczytaliście w lutym? Czy wśród Waszych lutowych książek znalazła się jakaś szczególnie godna polecenia? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...