środa, 14 maja 2014

Kąpielowe słodycze :)

Oderwijmy się na chwilę od zakupów które poczyniłam w Niemczech, pozostając jednak nadal w kategorii wpisów pod tytułem "kupiłam podczas wyjazdu" ;) Osoby które obserwują mój profil na Instagramie (KLIK) wiedzą, że pod koniec kwietnia odwiedziłam Przemyśl. Były babskie rozrywki, plotki, spacery, pyszne jedzenie i oczywiście wspólne zakupy ;) podczas których nie oparłam się kąpielowym umilaczom z wyspy Bomb Cosmetics.


Skusiłam się na kulę Wiśniowe ciasteczka, babeczkę Budyń z rabarbarem i czekoladowy deser... Są piękne, bardzo cieszą oko :)) Przez kilkanaście dni zdobiły moją łazienkę. Podziwiałam je podczas każdej kąpieli, aż w końcu nie wytrzymałam, pierwszy z kosmetyków wylądował w wannie ;) Mój wybór padł na babeczkę budyniowo - rabarbarową.


Babeczka pachnąca tak, że aż chce się ją zjeść! Wypełniona masełkiem kakaowym i shea po sam czubek sprawi, że Twoja skóra będzie błyszczeć zdrowiem i świeżością. Naturalne olejki eteryczne Amyris i Szałwia przywróca Ci równowagę i pomogą się odprężyć. Owocowa eksplozja czerwonych jagód i rabarbaru prowadzi ku sercu z brzoskwini z dodatkiem śmietanki, a zamknięcie zapachu łagodzi słodycz karmelu z wanilią.
(opis ze strony pachnacawanna.pl)

Wrzucona do napełniającej się wanny babeczka rozpuszczała się powoli i leniwie. Zniknęła dopiero po ok. 15 minutach, pozostawiając po sobie ślad w postaci tafli olejków unoszącej się na powierzchni wody. To był niezbity dowód na bogaty skład tego produktu. Olejki podczas kąpieli otuliły moją skórę sprawiając, że stała się miękka i głęboko nawilżona. Pokąpielowe wcieranie balsamu stało się zupełnie zbędne. Pełen komfort na wiele godzin :)

Wrażenia zapachowe były bardzo delikatne. Słodko-kwaśny aromat rozpuszczonej już babeczki był ledwo wyczuwalny, a wcale nie mam jakiejś wielkiej wanny ani ogromnej łazienki ;) Przed użyciem babeczka też nie pachniała szczególnie intensywnie, choć na pewno mocniej niż w trakcie. Niemniej jednak jej zapach bardzo mi się podobał - tym bardziej szkoda, że nie było mi dane nacieszyć się nim podczas kąpieli.

O ile jestem w stanie przymknąć oko na kwestię zapachu, o tyle kwestii tłustej od olejków wanny nie mogę zlekceważyć. Szorowanie jej po każdej relaksującej kąpieli? Nie, dziękuję. Chociaż z drugiej strony coś za coś, brudna wanna w zamian za mega-odżywioną skórę, no ale... I ta cena! 12 złotych za sztukę, która wystarcza na raz, w porywach do dwóch. Trochę droga przyjemność. Przypuszczam, że duże kule i desery na polu wydajności i opłacalności wypadną zdecydowanie lepiej.

Raczej nie zdecyduję się na ponowny zakup babeczek Bomb Cosmetics, ale z chęcią przyjmę kilka sztuk w prezencie :D Czy mój mąż to czyta? ;))) 

piątek, 9 maja 2014

Byłam w DM ... ;)))

Witajcie :)

Te z Was, które śledzą mnie na Instragramie (KLIK) wiedzą, że kilka dni temu byłam w Niemczech. Rzecz jasna nie mogłam przepuścić okazji do odwiedzenia drogerii DM i uzupełnienia zapasów. Kosmetyki które kupiłam tam rok temu całkiem niedawno mi się skończyły (:D), więc hulaj dusza, piekła nie ma ;))) 


Przyznaję, że sfotografowałam tylko pojedyncze egzemplarze, bo gdybym chciała pokazać Wam wszystko co kupiłam, to zapewne czytałybyście tę notkę do północy :DDD np. w przypadku żelów pod prysznic Balea ładowałam do koszyka po 2-3 sztuki z danego wariantu zapachowego ;)) O rzeczach zamówionych przez męża, mamę i znajomych nie wspomnę. Wyniosłam z DM trzy ciężkie reklamówki rozmaitych dóbr, więc może skupmy się po prostu na tym, co kupiłam wyłącznie dla siebie i to w wersji "pojedynczo" ;)

Jak zobaczycie poniżej skupiłam się głównie na kosmetykach marki własnej drogerii DM, czyli Balea. Uwielbiam je! Są tanie (np. 300 ml żelu pod prysznic lub szamponu kosztuje 65 eurocentów czyli ok. 3 złote!), świetne jakościowo, wydajne, pięknie pachną (zero sztuczności!) i na dodatek zamknięte są w opakowaniach, które cieszą oko :) Nie ma sensu się opierać ;) Skusiłam się na żele pod prysznic, szampony, odżywki do włosów, lakiery do włosów i balsamy do ciała (w tym na jeden balsam z Dove).






Do koszyka wpadły mi również bosko pachnące kremy do rąk sprawdzonej już przeze mnie marki Essence i jeden krem Alverde:


Wzięłam też kilka saszetek kąpielowych umilaczy ...


... i oczywiście lakiery do paznokci. Tak, wszystkie brokatowe. To było silniejsze ode mnie :DDD


Kupiłam również dwa gadżety związane z makijażem i pielęgnacją twarzy, ale te zaprezentuję Wam w osobnej notce. Zamiast tego pokażę Wam jeszcze co wpadło mi w oko (i do szafy) kiedy niespiesznie przemierzałam rynek w Saarloius. Ta letnia sukienka z kokardą na plecach od razu mnie urzekła! Będzie jak znalazł na wakacyjny wyjazd, który zbliża się wielkimi krokami :))



Jak widzicie wróciłam zza granicy nieźle obłowiona ;) Przywiozłam też coś dla Was! Bądźcie czujne :)

niedziela, 4 maja 2014

Z życia wzięte, czyli jak to jest być kotem :D

Dzisiaj z samego rana, kiedy to jeszcze leżąc w łóżku niespiesznie przeglądałam na telefonie portale społecznościowe trafiłam na fanpage, którego treści zafundowały mi świetny humor na resztę dnia :D Poznajcie How to be a cat (KLIK) :))) 


Te historyjki to sama prawda. Z życia wzięte! Wklejam te, które dotyczą mnie bezpośrednio i nagminnie ;)





















Jestem przekonana, że każdy posiadacz kota doskonale to wszystko rozumie ;)

Pozdrowienia od Figusi :DDD


Źródło obrazków: KLIK.

piątek, 2 maja 2014

Książki miesiąca: kwiecień (plecień) ;)

... bo przeplata, trochę książek, trochę gazet :DDD 


Po słabym czytelniczo marcu przyszedł niewiele lepszy kwiecień. Tym razem jednak nie można powiedzieć, że niewielka liczba przeczytanych książek wyniknęła z mojej niechęci lub lenistwa. Po prostu oddałam się nieco innej lekturze ;)


Wkrótce - jak każdej wiosny - wybieram się na kilka dni do Niemiec. To skłoniło mnie do odkopania archiwalnych numerów magazynu Deutsch Aktuell i odświeżenia sobie języka niemieckiego.

Prenumeratę w/w dwumiesięcznika rozpoczęłam w 2012 roku. Od tamtej pory zgromadziłam już kilkanaście numerów. Uważam, że to świetna forma nauki języka obcego. Gazeta zawiera artykuły krótkie i długie, zabawne i poważne, z rozmaitych dziedzin: zainteresowania, ludzie, kultura, podróże, czas wolny, sport, polityka i tym podobne. Każdy z artykułów zawiera słowniczek trudnych słów, które zostały również podkreślone w tekście.






Słówka i zwroty zostają w pamięci o wiele łatwiej, kiedy czyta się tekst o Majorce lub o grillowaniu ;) niż kiedy wkuwa się je "na blachę". Mój mąż uważa tak samo - sam zaczytuje się w artykułach po angielsku i rosyjsku :)


Prenumeraty zamawiam bezpośrednio w wydawnictwie Colorful Media (KLIK). Oprócz wybranych przeze mnie wariantów językowych dostępne są również: biznesowy angielski, hiszpański, francuski i włoski. Nowością jest pismo StartUp Magazine skierowane do młodych przedsiębiorców - pisane oczywiście po polsku :)

Każda z gazet ma ok. 40 stron. Jeden numer Deutsch Aktuell i English Matters (dwumiesięczniki) kosztuje 9,50 zł. Jeden numer rosyjskiej "ostanowki" (czy jak jej tam ;)) kosztuje 11,90 zł - tu mówimy o kwartalniku. Prenumeraty są oczywiście bardziej opłacalne. Na stronie wydawnictwa czasami można kupić też archiwalne numery w promocyjnych cenach i wydania specjalne. Warto się tym zainteresować!


Odchodząc od tematu językowych gazet - w kwietniu przeczytałam książkę, której czytać nie planowałam, a mianowicie Masa o kobietach polskiej mafii, którą kupił sobie mój mąż.


Kim były matki, żony i kochanki polskich gangsterów? 

Wstrząsająca opowieść o kobietach w cieniu wielkich mafiosów. Co porabia piękna i bezwzględna Inka, która wystawiła ministra Dębskiego? Poznaj Monikę Z, żonę Słowika, damę z zamiłowaniem do ogromnego luksusu i potencjałem mafijnego bossa. Agnieszka R., konkubina Świni. Git-falbana, czyli prawdziwa kobieta mafii. Niewiarygodna historia pięknej Polki, która trzęsła kalabryjską mafią! 

Szaleńczo zakochane? Żądne sławy i luksusu? A może z ambicjami, by wpływać na decyzje polskiej mafii?

Strumienie alkoholu, góra pieniędzy i tuziny kobiet dostępnych na jedno skinienie - właśnie tak były gangster, a obecnie świadek koronny, Masa, opisuje rzeczywistość mężczyzn z pruszkowskiej mafii. Mężczyzn, którzy uważali, że należy im się wszystko o czym tylko pomyślą. Żon, które udawały, że o niczym nie wiedzą. Tancerek go-go i kandydatek do tytułu Miss, które na drodze do celu posuwały się bardzo daleko. Za daleko. 

Wierzę, że Masa, choć nie zawsze wiarygodny, tym razem powiedział prawdę - i dlatego tym bardziej książka wbiła mnie w fotel. Pełno w niej interesowności, bezwzględności, upokorzenia i wykorzystywania. Najbardziej zaskoczyły mnie opisy zaplecza wyborów Miss Polski, które w czasach nastoletnich oglądałam z zapartym tchem. Zabrakło mi tylko pogłębienia tematu relacji gangsterów z żonami i matkami. Niemniej jednak książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Przez większość czasu po głowie kołatała mi się myśl: jak tak można? Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się współczesną historią Polski lub jest ciekawy jak funkcjonował przestępczy półświatek, zachęcam do lektury.


W kwietniu przeczytałam też sporą część książki, na którą czaiłam się już od dawna i którą już nawet wcześniej zaczęłam, tylko niepotrzebnie się oderwałam ;) Tym razem się nie dam!


Moja opinia już za miesiąc ;)


Znacie magazyny językowe Colorful Media? Który wariant ma szansę Was zainteresować? Czy taka forma nauki języka w ogóle Was pociąga? :) A może czytałyście już wywiad z Masą? Co sądzicie? Chętnie dowiem się też co Wy przeczytałyście w ostatnim czasie :) Czekam na Wasze komentarze!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...