Nieco ponad dwa tygodnie temu w
TYM poście krótko przedstawiłam Wam moją włosową historię. Wiecie już, że przez lata namiętnie prostowałam włosy jednocześnie ograniczając pielęgnację do drogeryjnego szamponu i odżywki. Czy muszę mówić, jak to odbiło się na ich kondycji? Że były matowe, suche, puszące się i plączące na potęgę? ... Na szczęście ten okres mam już za sobą :) W czerwcu 2011 r. porzuciłam prostowanie, mocno ograniczyłam suszenie i rozpoczęłam olejowanie czupryny. Widzę poprawę, jednak jej skala nie napawa mnie dumą. Stan moich włosów wciąż jest daleki od ideału. Z tego powodu trzy tygodnie temu zintensyfikowałam działania.
W tym poście chcę przedstawić Wam mój obecny plan pielęgnacji włosów, który ułożyłam w oparciu o cenne rady i wskazówki znalezione na rewelacyjnych blogach:
Jak dbać o długie włosy? prowadzonym przez Anwen
(
KLIK) oraz
Domowe sposoby na zdrowe włosy, zadbane ciało i nieskazitelną cerę prowadzonym przez HairCare (
KLIK). Podkreślam, że nie jestem specjalistką. Dopiero raczkuję w tym temacie i zadaję sobie sporo trudu, żeby odnaleść się w gąszczu informacji. Liczę, że pomogę innym początkującym w ogarnęciu tego włosowego zamieszania :)
1. Mycie.
Do mycia włosów używam zarówno szamponów z silikonami i detergentami (aktualnie Pantene Nature Fusion), jak i tych pozbawionych w/w składników. Te drugie niestety plączą mi włosy, ale wiem, że w miarę poprawy realnej kondycji moich włosów to zjawisko będzie coraz mniejsze. Przed aplikacją spieniam je z wodą w małym kubeczku - dzięki temu łatwiej mi je rozprowadzić. Same z siebie niestety pienią się raczej ubogo (co jest zasługą delikatnego składu).
Dodam, że myję włosy codziennie - dzień po myciu nie są jeszcze przetłuszczone, jednak brakuje mi już poczucia świeżości i komfortu. Czy nie obawiam się wynikającego z częstego mycia przesuszenia? Owszem, dlatego często stosuję metodę OMO, czyli Odżywka-Mycie-Odżywka. Zabezpieczam mokre włosy od ucha w dół jakąkolwiek odżywką, szamponem myję je wyłącznie u nasady (w tym czasie odżywka z pierwszego "O" chroni włosy przed wysuszającą pianą), spłukuję to wszystko a następnie nakładam odżywkę na całość włosów (drugie "O"). Mycie samą odżywką jakoś do mnie nie przemawia... ;)
2. Odżywki i maski do spłukiwania.
Aktualnie po myciu nakładam na włosy naprzemiennie: odżywkę Isana z olejem Babassu, maskę L'Biotica Biovax do osłabionych włosów z proteinami mlecznymi, maskę Alterra z granatem i aloesem oraz uwielbianą przeze mnie od lat maskę Kallos - Crema al Latte. Używam tych produktów na dwa sposoby: jako doraźny produkt nawilżający, który trzymam na włosach przez 2-3 minuty lub jako maskę, którą wzbogacam półproduktami, a następnie podgrzewam suszarką i trzymam pod czepkiem oraz ciepłym ręcznikiem / czapką przez minimum pół godziny. Pierwszą metodę stosuję po każdym myciu, chyba że postanowię potrzymać maskę (co robię minimum 2 razy w tygodniu). Nie wyobrażam sobie nie nałożyć na włosy po myciu czegoś nawilżającego.
3. Półprodukty do wzbogacania odżywek i masek.
Z tego co zdążyłam się zorientować, to włosowe półprodukty dzielą się na dwie grupy: substancje odbudowujące (np. hydrolizat keratyny, kolagen i elastyna) i substancje nawilżające (np. kwas hialuronowy, gliceryna, d-pantenol). Postaram się znaleźć proporcję, która posłuży moim włosom. Chcę uniknąć przeproteinowania (o którym niedawno wspomniała HairCare:
KLIK) jednocześnie regenerując włos od wewnątrz. Obecnie przed każdym odżywianiem włosów przygotowuję sobie 1-2 półprodukty odbudowujące (najczęściej sięgam po keratynę) oraz 2-3 półprodukty nawilżające (zwykle wybieram kwas hialuronowy, wyciąg z aloesu i / lub d-pantenol). Nabieram w zagłębienie dłoni porcję maski / odżywki, a następnie wkrapiam do niej po 2-3 krople wybranych specyfików.
4. Płukanki.
O płukankach czytam u Anwen:
KLIK. Zależy mi zwłaszcza na wygładzeniu i nieplątaniu się włosów, więc stawiam na te zakwaszające, zamykające łuski. Do tej pory przetestowałam płukanki: octową i cytrynową. Stosuję je 2-3 razy w tygodniu. Do ich przygotowywania przeznaczyłam niewielką kuchenną miskę. Pamiętajcie: włosów potraktowanych płukanką nie płuczemy już wodą! Za pierwszym razem nieco mnie to przeraziło - z moich włosów unosiła się niezbyt przyjemna woń octu... Na szczęście wyparowała już po kilku minutach :) a czupryna rzeczywiście była bardziej sypka i wygładzona. W planach mam przetestowanie płukanki cysteinowej. Powstrzymuje mnie tylko wizja koszmarnego smrodu...
Przy okazji mam pytanie - czy do płukanki octowej można używać każdego typu octu? Znawczynie tematu, ratujcie :)
5. Kosmetyki bez spłukiwania.
Stosuję je w zależności od potrzeb. Czasami po myciu wmasowuję w skalp wcierkę Jantar (czy ktoś wie, dlaczego moja jest w jasnym szkle? do tej pory na blogach widywałam tylko takie w ciemnych butelkach, zastanawiam się czy kupiłam to, co zamierzałam kupić...). Końcówki zabiezpieczam odrobinką oleju śliwkowego (pachnie marcepanem!), oleju Alterra (pachnie owocami!) lub kapką serum Pantene (pachnie fajnym kremem ;)). W razie problemów z rozczesywaniem (na szczęście bardzo sporadycznych) traktuję włosy odżywką GlissKur. Przed nałożeniem oleju na całą długość włosów traktuję je własnoręcznie umieszaną mgiełką aloesową (przepis znajdziecie
TUTAJ).
6. Oleje.
Nakładam je 2-3 razy w tygodniu. Do pojedynczej aplikacji zużywam mniej więcej dwie łyżki stołowe oleju. Tuż po niej związuję włosy w warkocz i tak kładę się spać - olej zawsze zmywam dopiero rano. Staram się używać do tego celu delikatnych szamponów typu Babydream, Alterra. Szampony zawierające detergenty (SLS, SLES) niestety zmywają z włosów drogocenne, pochodzące z olejków składniki.
Niedawno stwierdziłam, że wmasowywanie oleju w skalp w moim przypadku przynosi skutek odwrotny od zamierzonego, czyli potęguje wypadanie włosów. Może to wina ich wszystkich, a może tylko jednego z nich. Jako, że ciężko mi namierzyć winowajcę, zrezygnowałam z olejowania skóry głowy. Szybszy wzrost włosów zamierzam osiągać innymi metodami.
Przy okazji mały update dotyczący
TEGO posta dotyczącego oleju Alterra - przestałam nakładać go na całą długość włosów ponieważ odkryłam, że niebosko mi je elektryzuje ;)
Przepraszam za wygląd niektórych buteleczek, są sfatygowane bo po prostu często po nie sięgam... ;)
7. Inne.
Nie prostuję (uwierzcie, nie przyszło mi to łatwo! ale powoli widzę, że rezygnacja z prostownicy i przemęczenie tych kilku miesięcy to był dobry krok). Zazwyczaj pozwalam włosom wyschnąć samodzielnie (również zimą zdarzało mi się wychodzić z wilgotnymi włosami - podsuszałam je tylko u nasady; zawsze suszę i prostuję grzywkę). Zaczynam pić napar ze skrzypu i z pokrzywy (tzw. skrzypokrzywa). Łykam drożdże piwowarskie i olej z wiesiołka. Bardzo często noszę rozpuszczone włosy (pamiętam o zabezpieczaniu końcówek). Zamierzam zrezygnować z drogeryjnych farb na rzecz henny Khadi. Czeszę się wyłącznie Tangle Teezer'em.
Sporo tego? Owszem. Jednak nie taki diabeł straszny ;) Nawet kiedy wybieram full pakiet z nakładaniem maski i płukanką, wszystkie rytuały pielęgnacyjne zajmują mi maksymalnie kwadrans dziennie (plus czas na potrzymanie maski, którego nie liczę, bo wtedy można zrobić sto innych rzeczy :)).
Stan moich włosów na marzec 2012:
Nie ma się czym zachwycać. Traktuję ten stan jako wyjściowy (aczkolwiek uwierzcie, że było gorzej...). Zdjęcie jest prześwietlone, a na dodatek wiał wiatr, więc moje włosy są dodatkowo zmierzwione i krzywo ułożone ;) jednak wrzucam to zdjęcie, bo niestety nie mam lepszego.
Odkąd wprowadziłam do swojej włosowej pielęgnacji ban na prostownicę, regularne zabezpieczanie końcówek i olejowanie zauważyłam kilka zmian. Włosy zdecydowanie wolniej mi się rozdwajają. Wcześniej musiałam podcinać je co ok. 6 tygodni, obecnie wystarcza kiedy zrobię to 2-3 razy w roku. Dostrzegam sporo nowych włosów (tzw. babyhair) - również dlatego struktura mojej fryzury nie jest gładką taflą (co widać na zdjęciu). Nie mogę narzekać na tempo wzrostu - jeszcze rok temu moje włosy ledwo dotykały ramion.
Moim celem jest posiadanie gładkich, lśniących i zdrowych włosów. Marzę, by pozbyć się resztek ubiegłorocznego cieniowania (brrr...) a tym samym uzyskać równą, prostą fryzurę. Finalnie zamierzam zapuścić włosy do długości ok. 10 cm ponad talię - zanim jednak osiągnę tę długość kilkukrotnie je podetnę. Stawiam na jakość. Mam nadzieję, że mój plan pielęgnacyjny się sprawdzi. Z pewnością będę go modyfikować, aż odnajdę przepis idealny. Przepis na zdrowe włosy, rzecz jasna ;) Spodziewajcie się aktualizacji!
Jaki jest Wasz sposób na piękne, zdrowe włosy? Komentarze pod tym postem to dobre miejsce na zdradzenie przepisu na Waszą ulubioną maskę / płukankę / metodę pielęgnacji. Słucham! ;))
Włosomaniaczki - poprawcie mnie, jeśli moje myślenie (i działanie) w którymś z punktów jest błędne :)
Na koniec małe zapowiedzi. Już wkrótce druga odsłona cyklu "Jak dbam o ...". Będzie o cerze :)