Do sierpnia, a przede wszystkim do zaplanowanych na ten miesiąc mojego ślubu i wesela coraz mniej czasu! Przygotowania nabierają tempa :) Zdaję sobie sprawę, że dla większości z Was nie jest to zbyt porywający temat ;) ale z komentarzy i maili wiem, że kilka moich Czytelniczek z niecierpliwością czeka na okołoślubne notki. Na nieco ponad siedem miesięcy przed ślubem postanowiłam zrobić pierwsze podsumowanie - zwłaszcza, że ostatnio jest się czym chwalić. Może przyda się ono tym pannom, które dopiero zaczynają organizowanie Tego Dnia i nie do końca wiedzą od czego należałoby zacząć ;)
Od początku. Najpierw były oświadczyny :) Rzecz jasna. Jak wiecie z
TEGO posta, odbyły się one we wrześniu 2011 roku w Egipcie i - mimo, że prędzej czy później się ich spodziewałam - wtedy były dla mnie totalnym zaskoczeniem :))
Jeszcze na wakacjach ustaliliśmy się, że ślub odbędzie się za dwa lata, czyli w 2013 roku. Zdecydował o tym przede wszystkim fakt, że rok 2012 stał u nas pod znakiem kończenia studiów, obrony pracy magisterskiej i szukania stałej pracy. Nie chcieliśmy kumulować sobie mocnych wrażeń ;)
Tuż po powrocie do domu zaczęliśmy organizację. Najważniejsza była sala. Z racji, iż postanowiliśmy urządzić wesele na ok. 110 osób rozglądaliśmy się za lokalami, które dedykowane są właśnie dla mniej więcej takiej liczby gości. Obejrzeliśmy ich kilka, wysłuchaliśmy ofert, rozmawialiśmy z menadżerami. Dopiero ostatni z nich okazał się być strzałem w dziesiątkę :)
Piękna, urządzona z klasą sala bankietowa niewymagająca dodatkowych dekoracji, cicha okolica, profesjonalni i stojący frontem do klienta menadżerowie, pyszne jedzenie, przystępne ceny - to wszystko zdecydowało, że z miejsca byliśmy gotowi podpisać umowę :) Wymarzone terminy wrześniowe były już niestety zarezerwowane (dwa lata wcześniej...), więc stanęło na sierpniu :)
Znając datę zaczęliśmy rozglądać się za zespołem muzycznym. To było jedno z trudniejszych wyzwań. Rynek pęka w szwach od ofert, a mimo to ciężko było nam znaleźć grupę, która spełniałaby nasze oczekiwania. Jedne zespoły grały wyłącznie współczesne hity (a nam zależało na repertuarze typowo weselnym, bo podrygiwanie w sukienkach i garniturach do przebojów Lady Gagi nieszczególnie do nas przemawia ;)), inne przesadzały z własną interpretacją, jeszcze inne fałszowały albo po prostu robiły kiepskie wrażenie... W akcie desperacji zaczęliśmy rozważać zatrudnienie DJ'a, jednak po około miesiącu przeglądania Internetu i przepytywania rodziny i znajomych w końcu znaleźliśmy ich :) Pięciu młodych, fajnych facetów, wszyscy po wyższych szkołach muzycznych, grający typowo weselne przeboje na żywo. Pojechaliśmy na ich próbę. Już po usłyszeniu pierwszych taktów wiedzieliśmy, że to oni zadbają o oprawę muzyczną naszego wesela. Umowę podpisaliśmy od razu :)
Jedną z ważniejszych weselnych kwestii są dla mnie dobre zdjęcia. Postanowiłam nie zwlekać - od razu zajęłam się poszukiwaniem fotografa idealnego ;) Przejrzałam dziesiątki (a może setki?) portfolio, porównując zdjęcia i oferty. Po długich rozważaniach podjęłam decyzję - sama, ponieważ mój narzeczony (fotograficzny ignorant ;)) dał mi wolną rękę w tym temacie. Dwa miesiące po zaręczynach kolejna podpisana umowa wylądowała w mojej ślubnej teczce.
W tamtym momencie przygotowania do ślubu stanęły w miejscu. Priorytetowe sprawy były załatwione, a na resztę było jeszcze bardzo dużo czasu. Prawie dwa lata! By uprzyjemnić sobie czekanie, w lutym kupiłam opisywany już tu, na blogu,
Notatnik Panny Młodej :) (
KLIK).
W marcu 2012 wraz z dwiema zaprzyjaźnionymi parami udaliśmy się na nauki przedmałżeńskie, które gorąco polecam wszystkim przyszłym Parom Młodym z Krakowa i okolic :) Kurs na Miłość prowadzony przez ks. Jacka WIOSNĘ Stryczka w sali Kamieniołom przy Rynku Podgórskim. Mądrze, wesoło, bez zbędnego moralizowania. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że te nauki wiele nam uświadomiły. To nie był stracony czas.
Później znowu nastąpił przestój. Kwiecień, maj, czerwiec, lipiec ... i tak aż do końca 2012 roku. Oboje skupiliśmy się na osiągnięciu innych celów. Skończyliśmy studia, obroniliśmy tytuły naukowe, znaleźliśmy pracę i w końcu mogliśmy cieszyć się spokojem ducha. Jedynymi "ślubnymi" rzeczami jakie zrobiłam na przestrzeni tych miesięcy było zarezerwowanie godziny w kościele (16:00) i terminu u fryzjera. Tuż po wkroczeniu w 2013 rok od nowa zabraliśmy się z narzeczonym za organizację. Tym razem przygotowania zaczęły się na serio - w końcu do ślubu już tylko kilka miesięcy :) Wczoraj podpisaliśmy umowę z wybranym nieco wcześniej kamerzystą, przemyśleliśmy wybór cukierni do której zamierzamy wybrać się po konkretną ofertę w ciągu kilku najbliższych dni i postanowiliśmy, że jeszcze przed końcem zimy pójdziemy na obowiązkowe spotkania w poradni życia rodzinnego. Zastanawiamy się także nad kursem tańca, który pomoże nam poczuć się pewniej na parkiecie pod ostrzałem dziesiątek spojrzeń ;)
Siedem miesięcy przed ślubem to idealny czas na coś, co jest chyba najprzyjemniejszym i najbardziej ekscytującym elementem całych przedślubnych przygotowań - wybór sukni ślubnej! :)))
W miniony czwartek rozpoczęłam poszukiwania. Zabrałam ze sobą swoją mamę i siostrę narzeczonego. Odwiedziłyśmy kilkanaście salonów, w których w sumie zmierzyłam chyba ze trzydzieści sukien ;) Oto niektóre z nich:
zdjęcia pochodzą ze stron salonów: Madonna, Karolina, Elizabeth Passion, Gracja
Prawdą jest, że przymiarki weryfikują pierwotne wyobrażenia na temat wyglądu tej jedynej sukni. Okazało się, że moje typy nie były do końca trafione. Najlepiej poczułam się w sukni, której fason nieco różni się od tego, w który celowałam przed pierwszą wizytą w salonach i którą poleciła mi pani, która mnie obsługiwała. Słusznie zaufałam jej doświadczeniu. Sądząc po widoku w lustrze, reakcji moich towarzyszek i minach ludzi obecnych w salonie nie tylko czułam się, ale i wyglądałam w tej sukni najlepiej. Kiedy konsultantka założyła mi do niej bardzo długi, gładki welon, we włosy wpięła mi ozdobną spinkę i złapała (o rozmiar za dużą) suknię z tyłu, tak by ją do mnie idealnie dopasować... szczęka mi opadła ;)) Zdradzę Wam tylko, że moja faworytka jest baaaardzo podobna do jednej z sukien, które wrzuciłam powyżej :) Na najbliższy piątek zaplanowałam wizytę w kilku kolejnych salonach. Jeśli w żadnym z nich nie doznam sukniowego olśnienia, to wracam po tę upatrzoną!
Przedślubny plan na najbliższe miesiące wygląda następująco:
- styczeń - zamówić suknię!
- luty / marzec - pójść na trzy obowiązkowe spotkania do poradni życia rodzinnego, wybrać i zaklepać makijażystkę, zamówić ciasta i tort, zarezerwować pokoje w hotelu, w którym organizujemy wesele, zapisać się do szkoły tańca lub rozpocząć naukę w domu ;)
- kwiecień - zamówić próbki wybranych zaproszeń, zaklepać termin u wybranej florystki, zamówić wybrane obrączki u lokalnego jubilera :)
- maj - wybrać świadków i poprosić ich o pełnienie tej funkcji, dopracować listę gości, zamówić poligrafię (zaproszenia, zawiadomienia, winietki, menu na stoły, plan stołów, zawieszki na wódkę), rozejrzeć się za dodatkami do sukni (buty, bielizna, biżuteria itp.), pomóc rodzicom w wyborze strojów, rozpocząć remont mieszkania!
- czerwiec - zapraszać gości, kupić ślubny strój dla Pana Młodego, zaklepać samochód, pójść na próbną fryzurę i makijaż, zapisać się na manicure i pedicure, rozpocząć załatwianie formalności w USC i w kościele (zaświadczenie o braku przeciwwskazań do zawarcia związku małżeńskiego, protokół przedślubny, zapowiedzi w parafiach itp.), zamówić transport dla gości,
- lipiec / sierpień - dopracować wszystkie szczegóły z osobami odpowiedzialnymi za ich dopilnowanie: wybrać menu weselne, ustalić przebieg mszy ślubnej i wesela, zadbać o oprawę muzyczną ślubu, skontaktować się z usługodawcami i potwierdzić wszystkie wcześniejsze rezerwacje, wybrać bukiet i dekoracje kwiatowe, zaplanować usadzenie gości przy stołach, kupić prezenty na podziękowania dla rodziców, wybrać piosenkę na pierwszy taniec, rozchodzić buty ślubne, kupić płaskie buty na zmianę i żelowe plastry przeciwko otarciom, wybrać miejsca na sesję plenerową (która odbędzie się kilka dni po ślubie), zdecydować co z podróżą poślubną, zadbać o drobiazgi ... i zrobić milion innych rzeczy o których w tym momencie nie pamiętam ;))
Spraw do załatwienia jest jak widzicie bez liku! Na początku obawiałam się, że organizacja nieco nas przerośnie, ale okazuje się, że wiele rzeczy robi się intuicyjnie :) co nie zmienia faktu, że przed nami bardzo intensywne miesiące. Ale za to jakie fajne :) Planowanie ślubu i wesela, remont, ślub, wspólne zamieszkanie... Niech się dzieje!
Jeśli macie jakieś pytania, uwagi bądź rady - śmiało, chętnie posłucham :) A może podzielicie się ze mną wspomnieniami / wrażeniami z planowania własnego ślubu lub swoimi typami sukni idealnej? :)