To już prawie połowa kwietnia, a ja dopiero teraz piszę o książkach marca. Wszystko dlatego, że ten miesiąc był dla mnie tak bardzo nieudany czytelniczo, że aż nie mam ochoty o tym pisać... no ale ciągłość serii musi zostać zachowana, więc zapraszam na recenzję ;)
Książki marca to zbyt wiele powiedziane. Raczej książka. Jedna. Na dodatek niezbyt opasła... Lektur z pewnością byłoby więcej gdyby nie to, że pierwsza po jaką sięgnęłam w marcu dobiła mnie tak bardzo, że nie miałam ochoty jej kończyć, a niestety jestem typem, który nie potrafi sięgnąć po nową książkę dopóki nie dokończy poprzedniej. Będę musiała się tego oduczyć, bo zmarnowałam przez to wiele czasu. Jeśli znowu trafię na takie męczące czytadło, czym prędzej rzucę je w chol... znaczy w kąt ;)
Marnotrawcą mojego marcowego czasu była książka powszechnie oceniana jako wielkie dzieło, klasyka, bestseller. No cóż, widać z tego, że mam mocno niewyrobiony gust ;) bo mnie Wielki Gatsby autorstwa F. S. Fitzgeralda nie urzekł ani trochę...
(źródło)
Nowy Jork, lata 20. Jazz, prohibicja, gangsterskie porachunki. Czas wielkiego kryzysu i równie wielkich profitów. Czas, kiedy droga od pucybuta do milionera była najkrótsza.
Jay Gatsby dostaje się w tryby przestępczego półświatka i wielkiej finansjery. Marzy o pieniądzach, władzy i tej jedynej kobiecie. Traci miłość, przyjaciół i szacunek do siebie samego. Światła wielkiego miasta i kropla szampana to jedyne szczęście, do jakiego zdolne jest „stracone pokolenie”.
Porywający styl i doskonały warsztat tłumacza – Jacka Dehnela – sprawiają, że Wielki Gatsby zyskuje nowe życie, stając się powieścią niepokojąco aktualną i boleśnie bliską. Obowiązkowa pozycja na półce każdego kolekcjonera klasyki.
Owszem, odnalazłam w tej książce te wszystkie kategorie i wartości. Czasy "retro", szybka kariera, pieniądze, władza, wielka miłość, zakłamanie, tęsknota, ból, zdrada, poczucie bycia samotnym wśród wielu ludzi i bycia docenianym tylko ze względu na swoje bogactwo... Trafnym podsumowaniem tych dwustu-kilku stron mogłaby być powszechnie znana prawda głosząca, że pieniądze szczęścia nie dają. Wszystko pięknie, gdyby nie sposób w jaki napisano tę książkę. Totalnie rozwlekłe opisy "niewiadomoczego" znudziły mnie do granic możliwości. Na samą myśl o tym, że mam znowu zasiąść do tej lektury w ogóle odechciewało mi się czytać. Przynajmniej połowa książki nie wniosła w rozwój akcji niczego nowego. Gdyby tę samą historię napisano na 100 stronach, byłaby o wiele ciekawsza. W mojej ocenie Fitzgeraldowi nie udało się wprowadzić czytelnika w magiczną atmosferę lat dwudziestych. Zupełnie tego nie czułam i niestety nie rozumiem fenomenu Wielkiego Gatsby'ego. Dla mnie jest raczej malutki ;) Na szczęście po beznadziejnym czytelniczo marcu przyszedł o wiele lepszy kwiecień :)
Czytałyście Wielkiego Gatsby'ego? Udało Wam się poczuć rzekomy czar płynący z tej książki? :)
Tę książkę czytałam kiedyś, kiedyś ...
OdpowiedzUsuńNie zachwyciła mnie zupełnie.
O swoich marcowych lekturach pisałam jakiś czas temu :)
Aneta, zajrzę :)
UsuńCzytałam i podobała mi się książka, ale nie oczekiwałam że rzuci mnie na kolana. :)
OdpowiedzUsuńs1klaa, no ja właśnie miałam duże oczekiwania względem lektury, która jest na liście 100 książek polecanych przez BBC... Myślałam, że skoro ma tylko 200 stron, to jest mocno "skoncentrowana". No niestety, totalne rozczarowanie.
UsuńTo jest chyba książka z kategorii tych, w przypadku których lepiej po prostu obejrzeć film ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :D
UsuńCzytałam chyba ze dwadzieścia lat temu, czyli w sumie się nie liczy, bo co ja tam wtedy mogłam zrozumieć ... Niewiele zresztą pamiętam.
OdpowiedzUsuńCammie, możliwe, że teraz oceniłabyś tę książkę inaczej niż ja, ale jak o mnie chodzi, to w tym przypadku szkoda czasu na odświeżanie pamięci ;)
UsuńTo była moja lektura na studiach i jedna z niewielu, którą przeczytałam ze szczerą przyjemnością i która mnie poruszyła. Opisy i język bardzo mi odpowiadały. Jestem ciekawa, w jakim stopniu tłumaczenie wpłynęło na Twój odbiór. Wiem, że polskie przekłady się różnią. Być może, gdybyś sięgnęła po tłumaczenie Demkowskiej byłoby inaczej. Kto wie.
OdpowiedzUsuńSłomko, możliwe, ale prawdę mówiąc nie mam ochoty tego sprawdzać :)
UsuńSzczerze, to mnie ta lektura na kolana też nie powaliła. Wciąż nie rozumiem jakim cudem jest to klasyk literatury amerykańskiej.
OdpowiedzUsuńBalbina, widzę, że masz podobne odczucia...
UsuńU mnie też ostatnio coś kiepsko z czytaniem. Tzn. przeczytałam jedną książkę "Piąte dziecko" Doris Lessing (Literacka Nagroda Nobla 2007) Może i dobrze napisana ale strasznie mnie, jako matkę , przygnębiła.. Kolejne dwie książki zaczęłam czytać i leżą przy łóżku nie dokończone...
OdpowiedzUsuńMarzena, to kolejny przykład na to, jak jedna niefajna książka może zniechęcić do jakiejkolwiek lektury... Ale nie martw się, to minie :D
UsuńChyba zmęczę te 2 rozpoczęte :)
UsuńSłuchałam audiobooka. Miałam spore oczekiwania i, podobnie jak Ty, rozczarowałam się.
OdpowiedzUsuńFF, szkoda, ale z drugiej strony trochę mnie to cieszy, bo to oznacza, że to nie ze mną coś jest nie tak, tylko z tą książką ;))
UsuńPrzeczytalam.Po angielsku i to dla sredniozaawansowanych,wiec rozwlekle nie bylo Tez nie wiem o co tyle szumu.Nawet film mnie nie urzekl.
OdpowiedzUsuń