Kiedy kilka tygodni temu, potrzebując kremu do twarzy stanęłam przed sklepową półką stwierdziłam, że wśród drogeryjnych mazideł nie mam swojego ulubieńca i chętnie przetestuję coś nowego. Wybór był ogromny, a ja sugerowałam się właściwie tylko wyglądem opakowania, typem kremu i ceną ;) Tym sposobem w moim koszyku znalazł się odżywczy krem półtłusty Soraya z olejem z amarantusa.
Został stworzony z myślą o kobietach, które oczekują od codziennej pielęgnacji regeneracji, zmiękczenia naskórka oraz poprawy elastyczności skóry. Dzięki bogatej konsystencji i odżywczym składnikom krem świetnie sprawdza się w przypadku cery suchej. Jego wyjątkowa formuła obdarza cerę aksamitną gładkością i komfortem, zmniejsza szorstkość, sprawia, że skóra jest miękka i wygląda zdrowo.
Od początku istnienia marki Soraya byłam do niej uprzedzona, coś mnie raziło w tych wszystkich reklamach - zupełnie nie wiem dlaczego. Jednak ten krem wpadł mi w oko na tyle, że postanowiłam się przemóc. Dobrze się stało! Spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie :)
Zacznę od wad, bo to pójdzie mi szybko. Otóż... wad nie stwierdzono ;))) Mogłabym przyczepić się do długiego, typowo drogeryjnego składu, ale nie zrobię tego z trzech powodów. Po pierwsze: krem świetnie działa na moją cerę właśnie dzięki temu, że zawiera takie a nie inne składniki. Po drugie: oleje i ekstrakty są w nim dość wysoko umiejscowione. Po trzecie: odkąd naturalna pielęgnacja zafundowała mi więcej szkody niż pożytku przestałam czepiać się tych niezbyt idealnych składów.
Lista zalet będzie zdecydowanie dłuższa ;) Wybrałam krem oznaczony jako "półtłusty" i "odżywczy", żeby lepiej ochronić cerę przed niskimi temperaturami. I on rzeczywiście właśnie taki jest :) Treściwy, ale nie przesadnie ciężki (z pewnością nie aż tak jak krem Nivea z granatowej puszki), aksamitny, bardzo kremowy. Producent nie kłamał! Ten kosmetyk faktycznie sprawiał, że moja cera była wyraźnie odżywiona, nawilżona i elastyczna. Dawał mi uczucie komfortu na wiele godzin. Mimo bogatej formuły wchłaniał się w stu procentach, nie pozostawiając na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy. Świetnie nadawał się pod makijaż. Był wydajny. Miał nienachalny, przyjemny zapach. Piszę w czasie przeszłym, bo jak widać na zdjęciach, po kremie zostało mi już tylko opakowanie ;) Zużyłam do dna i z pewnością sięgnę po kolejny słoiczek. Słoiczek swoją drogą bardzo ładny, dość ciężki, poręczny, zakończony plastikową zakrętką.
Za 50 ml kremu musimy zapłacić ok. 15 złotych. Bardzo przyzwoita cena, zwłaszcza przez wzgląd na jakość otrzymywanego produktu. Zdradzę Wam, że mazidło którego używam obecnie do pięt mu nie dorasta. Chcecie recenzję? ;)
Dajcie znać, czy macie swoich ulubieńców wśród drogeryjnych kremów do twarzy :) A może wcale ich nie używacie? Jak nawilżacie cerę zimą? Pogadajmy :)
Jaki piękny blog! :O Wszystko idealnie dopracowane :) Znalazłam Twojego bloga na beautyblogs i bardzo się cieszę :D Oczywiście dodaje do obserwowanych :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe, dziękuję! :)
UsuńKilka dni temu miałam ten sam dylemat. Stoję, patrzę i nie widzę nic ciekawego. W końcu stwierdziłam, że coś wziąć muszę i skusiłam się na nawilżający krem z Nivea (nie martw się, nie ten w granatowej puszcze, tylko w ładnym szklanym opakowaniu :)).
OdpowiedzUsuńTen krem z Soraya stosowałam może dwa razy w czasie wyjazdu z domu. Jedyne co pamiętam to ładną, wygładzoną cerę. No ale co innego można stwierdzić po tak krótkim czasie stosowania.
I jak wrażenia po tym kremie Nivea? :) Swoją drogą ten w granatowej puszce też lubię, ale to już hardkor, najczęściej używam go do dłoni ;)
UsuńOd pewnego czasu używam kremu do cery wrażliwej Miraculum. Ten specyfik charakteryzuje się przyzwoitym składem i spisuje się bez zarzutu. Jest stworzony do zabezpieczania twarzy w mroźne, wietrzne dni:) Wprawdzie pozostawia tłustą warstwę, ale zimą tego typu powłoczki mi nie przeszkadzają;)
OdpowiedzUsuńA nadaje się pod makijaż? Podkład nie roluje się z tą tłustą warstwą?
UsuńKoniecznie napisz, jestem ciekawa co to za gagatek hehehh :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zaglądam na Twojego bloga. Figuruje w mojej liście blogów. A co do kremu to nigdy go nie miałam, ale rzeczywiście cena jest jak najbardziej ok.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe :)) A krem jest naprawdę godny uwagi. Byłam szczerze zaskoczona kiedy zaczęłam go używać, bo nastawiałam się na coś totalnie przeciętnego.
UsuńU mnie nadal wiodą prym kremy Avene odżywczy i nawilżający od kiedy na nie sie przedstawiłam moja buzka ja kocha ;) poza tym woda termalna z Avene tez ma swoje stałe miejsce ;)
OdpowiedzUsuńWoda termalna to klasyk :) chociaż wolę Uriage. A kremu Avene nigdy nie miałam, mówisz że warto się przyjrzeć? ;)
UsuńU mnie sie spełniły oba dlatego oba mam kolejna zimę odżywczy wydaje mi sie za bogaty na lato ale na zimę cud miód, a nawilżająca wersja jest super listem i zima pod podkład rownież.
UsuńDobrze wiedzieć, dzięki! Obadam ten odżywczy :)
UsuńCo do pierwszego komentarza to się zgadzam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o takim oleju O.o chyba jestem troszkę do tyłu. Cena także dość przyzwoita :)
Dziękuję :)
UsuńJa akurat znałam amarantus, używam go w kuchni :)
nie spotkałam się z nim, ale na zimę idealny, ja zaczęłam używać flos lek nawilżający :)
OdpowiedzUsuńFlos Lek ma przyzwoite kremy :) Tylko ja zimą unikam kremów nawilżających, wydaje mi się że składają się głównie z wody która potem zamarza mi w komórkach skóry ;) Staram się wybierać kremy półtłuste, odżywcze, izolujące skórę od mrozu.
UsuńJa ostatnio odkryłam Avene Clean-AC, w prawdzie niedrogeryjny i 3 razy droższy niż ten, ale jest świetny! Z drogeryjnych uwielbiam Neutrogene, niby ten na zimę, ale ja stosuję go całorocznie - najlepszy krem ever! :)
OdpowiedzUsuńZimowy krem Neutrogeny kupiłam kiedyś wtedy-jeszcze-narzeczonemu, chwalił go :)
UsuńJesteś już drugą osobą, która pisze o kremie Avene, chyba serio się im przyjrzę :)
Fajnie, że jesteś tu znowu cześciej :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę :D
UsuńSporo dobrego o nim czytałam, ja na razie mam krem do twarzy z Soraya z serii care&control i spisuje się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że też sięgnę kiedyś po inne kremy tej marki - wersja odżywcza mi ją odczarowała ;)
UsuńJa, w akcie desperacji zakupiłam w biedronce, zupełnie nic nie mówiący mi krem.. Uroda, Kwiaty Polskie - Chaber, za śmieszną cenę 7 zł. Mam strasznie suchą skórę i żaden krem do tej pory nie mógł sobie z tym poradzić. A ten zdziałał cuda. Bardzo dobrze wygładza i super nawilża skórę- o niebo lepiej niż niejeden droższy krem. Świetny pod makijaż. Bardzo wydajny.
OdpowiedzUsuńTo dowód na to, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością :)
UsuńOstatnio tez stałam przed rossmanową półką i sięgnęłam po tołpe, ze względu na moją wrażliwą cerę i jestem bardzo zadowolona :) jak na razie mnie nie uczula, a ładnie nawilża. Na mrozy polecam zwykły krem ochronny z witaminą A. Raz w tygodniu na noc wklepuję go w buzię i działa cuda :)
OdpowiedzUsuńTołpa ma bardzo dobre kremy, szczególnie lubię te pod oczy :)
UsuńMasz na myśli ten krem / maść w tubce za 2 złote z HascoLeku? :P
ja używam retimax1500, za 3,60 ;)
UsuńPrzepłacasz! ;)
UsuńZ kosmetykami Soraya raczej się nie lubię.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu ich balsam do ciała wywołał brzydkie uczulenie na mojej skórze i się zraziłam.
Przyznaję, że nawet nie śledzę ich oferty.
Kto wie, może to błąd ...
Z kremów drogeryjnych lubię krem z Ziai, w wersji matująco-nawilżającej.
I jeszcze wersję z białą herbatą (ale to rozwiązanie bardziej na sezon wiosenno-letni).
Tego drugiego zużyłam już kilka opakowań.
Ja uprzedziłam się do tej marki bez takich przykrych doświadczeń, więc tym bardziej Ci się nie dziwię. Ale jak widać, można trafić też na perełkę :)
UsuńKremów Ziaja nie znam.
Zaciekawiłaś mnie tym kremem ;) spojrzę na niego w sklepie, kiedy moje się skończą i zobaczymy - może zakupię ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawdzi się u Ciebie tak samo dobrze jak u mnie :)
Usuń