poniedziałek, 12 września 2011

Triple action ;))

Miesiąc temu pokazywałam Wam zestaw kosmetyków Tso Moriri, który dostałam od firmy do przetestowania. W jego skład wchodzą trzy produkty, o których za chwilę. A najpierw...

(foto: printscreeny katalogu ze strony tsomoriri.com)

Powiększcie zdjęcie i przeczytajcie. Zapowiada się wspaniale, prawda? :) Ten wstęp nasuwa skojarzenie z absolutną czystością i naturalnością. Marka Tso Moriri właśnie z tym się identyfikuje.

Tso Moriri to linia kosmetyków naturalnych stworzona przez firmę Eskulap G. Czarnecki, której głównym profilem działalności jest prowadzenie aptek. Kosmetyki marki Tso Moriri są bezpieczne dla skóry, nie zawierają parabenów ani produktów ropopochodnych, nie są testowane na zwierzętach. Marka Tso Moriri jako barwników używa tylko naturalnego chlorofilu, betakarotenu i karmelu. Receptury produktów zostały opracowane przez doświadczonych biotechnologów i farmaceutów.
(źródło: wizaz.pl/kosmetyki)


Zapraszam Was do odwiedzenia strony producenta i przejrzenia katalogu produktów: KLIK. Tymczasem przychodzę z recenzjami! Kilka tygodni w zupełności wystarczyło, żebym wyrobiła sobie opinię na temat przesłanych mi kosmetyków. Niezwłocznie się nią z Wami dzielę :)

Po pierwsze: kula kąpielowa z olejem kokosowym.


Gadżet kąpielowy to jest to, co Viollet lubi (prawie) najbardziej ;)) Od Tso Moriri dostałam kulę pachnącą - jak na mój gust - poziomkami. Niestety nie uwieczniłam etykietki na zdjęciu, a tę już dawno wyrzuciłam, więc nie zdradzę Wam nazwy tego konkretnego wariantu...

Byłam zaskoczona pokaźnym rozmiarem ważącej aż 130 gram kuli. Spokojnie mogłam podzielić ją na dwie części, ale obawiałam się, że wówczas nie będę mogła w pełni ocenić jej właściwości. Do wanny pełnej ciepłej wody trafiła więc w całości :) Od razu zaczęła intensywnie musować, aż do całkowitego rozpuszczenia. Bardzo mi się podobało, że zabarwiła wodę na "swój" jasnoróżowy kolor (nie brudząc przy tym niczego wokół). Piany brak - na szczęście ;) Największy plus: po kąpieli moja skóra była mocno nawilżona, wręcz natłuszczona (w przyjemny, nienachalny sposób). Nie wymagała aplikacji dodatkowego nawilżacza. Czyli kula nie jest tylko fanaberią :) Działa! Jej jedynym minusem jest cena... 9,50 zł za sztukę (np. w Mydlarni Hebe - KLIK) to moim zdaniem trochę za dużo.

Po drugie: mydło Pustynna Noc.


Mydło "Pustynna Noc" jest mydłem organicznym, przyjaznym. Wygląda świetnie, ale przyznaję - od razu skojarzyło mi się z kosmetykiem dla mężczyzn. Zapewne ze względu na kolorystykę. Niestety pierwszy niuch utwierdził mnie w przekonaniu ;) Pustynna Noc to zapach płynu po goleniu. Przyjemny, nienachalny, ale jednak męski. Mydełko oddałam mojemu R. wraz z przykazaniem zdania relacji z użytkowania. Wziął sobie to zadanie do serca ;) Oto, czego się dowiedziałam:

- mydełko pachnie kojąco i relaksująco
- po kilku użyciach rozpada się na kawałki (zapewne ze względu na zatopione fragmenty)
- jest dość wydajne (porównywalnie do innych mydeł w kostce)
- pieni się raczej oszczędnie, ale mimo to spełnia swoje zadanie: dokładnie myje i odświeża skórę
- nie wysusza.

Niezłego testera wychowałam ;))

Rozpadanie na kawałki raczej do mnie nie przemawia, ale poza tym - same plusy :) Zgoda z naturą, skuteczność, brak wysuszania, fajny design, przypuszczalnie ciekawe zapachy. Mam ochotę na przetestowanie innych wariantów! Tych najbardziej kolorowych i kobieco pachnących ;)

Po trzecie: naturalne masło do ciała z 24k złotem.


Główny punkt programu :) Masło ze złotymi drobinami.


Producent pisze o nim następująco:

Masło do ciała z drobinkami 24 karatowego złota jest delikatne i kremowe. 24-karatowe złoto spowalnia proces utraty kolagenu oraz elastyny aby nie dopuścić do zwiotczenia skóry. Jest przeciwzapalne, rozjaśnia, rozświetla oraz nawilża. Drobinki brokatu dodatkowo rozświetlają skórę i dodają jej blasku. Olej kokosowy i migdałowy wygładzają naskórek i odbudowują jego warstwę lipidową. Masło mango jest bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe, które mają prawie identyczną budowę jak kwasy tłuszczowe obecne w naskórku. W związku z tym jest dobrze tolerowane przez skórę, szybko się wchłania oraz przeciwdziała przesuszaniu skóry zatrzymując wodę w naskórku. Wosk pszczeli zabezpiecza skórę przed czynnikami zewnętrznymi. Witamina E neutralizuje wolne rodniki, które przyczyniają się do przedwczesnego starzenia się skóry.

Masło zamknięte jest w poręcznej, aluminiowej, zakręcanej puszce o pojemności 150 ml. Po jej otwarciu moim oczom ukazało się zbite, dość twarde masło. Na szczęście szybko mięknie pod wpływem ciepła dłoni.


Pachnie obłędnie! Zapach to jakby miks zielonego jabłka i winogron. Trafia w mój gust :) Wyczuwalny jest głównie podczas aplikacji. Szybko ulatnia się ze skóry, co poczytuję mu na plus - koniec końców wolę pachnieć perfumami, niż mazidłem do ciała. Odnośnie działania - myślę, że to masło do zadań specjalnych. Jest bardzo odżywcze, mocno natłuszczające i nawilżające. Moja normalna, niewymagająca skóra potrzebuje minimalnej ilości tego kosmetyku (co pozytywnie przekłada się na wydajność!) - nieco grubsza warstwa mogłaby się w nią nie wchłonąć. Nawet niewielka ilość pozostawia na powierzchni skóry cienki, ochronny film. Nie jest on jednak lepki ani uciążliwy. Skóra po użyciu masła z 24k złotem jest mocno odżywiona, wygładzona i zrelaksowana. Nabiera ładnego, zdrowego kolorytu. Duży plus! Oprócz tego jest... niemal dyskotekowo rozświetlona ;))


Po powiększeniu zdjęcia wyraźnie zobaczycie, co mam na myśli ;)) Ogromna ilość dużych, zwracających uwagę, złotych, brokatowych drobin! To masło jest nimi wręcz naszpikowane. Z pewnością nie nadaje się do codziennego użytku. Nasmarowane nim ciało w słońcu zaczyna wręcz świecić ;) i niestety nie jest to subtelny blask nasuwający skojarzenie z Meteorytami marki Guerlain. Namaszczona "złotkiem" od stóp do głów czułam się jak bombka choinkowa... Ale! Nie skreślam tego masła. Myślę, że po prostu trzeba je oswoić. Zamierzam zabrać je na wakacje (na które wybieram się już w przyszłym tygodniu :)). Zamierzam stosować przed wyjściem na imprezę ze znajomymi. Zamierzam podkreślać nim opaleniznę nóg i ramion. W wolne dni, bo do pracy raczej nie odważę się go użyć.

Podsumowując: masło pod kątem pielęgnacyjnym jest rewelacyjne. Myślę, że sprawdzi się również u osób posiadających wymagającą, suchą skórę. Jedynym minusem jest masa dużych, brokatowych drobin - jak dla mnie zbyt nachalnych, by stosować ten kosmetyk na codzień. Sprawdzi się podczas wakacyjnego wyjazdu, przed imprezą, bądź... na noc ;) w celu dogłębnego odżywienia skóry. Polecam wstrzymać się z ubieraniem przez kilka minut od aplikacji! Masełko potrzebuje czasu, by odpowiednio się wchłonąć.

Cena: około 45 zł za 150 ml. Sporo, ale jeśli któraś z Was szuka mocno odżywczego, a przy okazji podkreślającego karnację mazidła - warto się skusić. Gdyby Tso Moriri wypuściło wersję bez brokatu, kupiłabym na pewno! Jakości i skuteczności tego masła nie mam nic do zarzucenia.


Ufff. Jeden post - trzy recenzje. Triple action ;))

Co sądzicie na temat zrecenzowanych powyżej produktów? Macie / miałyście już jakiś kosmetyk od Tso Moriri? Jeśli tak - proszę o krótki opis wrażeń :)

23 komentarze:

  1. Wg mnie troszkę za dużo do czytania :D (wiesz, można utrzymać uwagę czytelnika przez pierwsze 10 minut :))
    Ale to masło wygląda fantastycznie :)
    Zapraszam na damski-swiat.blogspot.com na rozdanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moniaaa, to zależy jak szybko się czyta ;) A serio - chciałam zrecenzować te produkty razem i porządnie, nie na tzw. odczepnego :) Każdy może przeczytać te fragmenty, które najbardziej go interesują :)

    A masło... jest inne niż wszystkie, to pewne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz spotykam się z tą firmą, ale zapowiada się ciekawie :) Ech, szkoda, że nie mam wanny :(

    Zapraszam na rozdanie ;)



    ♥ Mój blog.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresowałaś mnie tą kulą do kąpieli. Mydło wygląda ślicznie, ale nie lubię męskopachnacych kosmetyków :). I brokat w maśle też do mnie nie przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie wyglądają te kosmetyki, chyba się na nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zainteresowałaś mnie tą marką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ceny mnie nie zachęcają, niestety :) ostatnio pędzac przez miasto natknęłam się na witrynę z tymi kosmetykami. jak podniosłam głowę okazało się, że otworzyli sklep z kosmetykami naturalnymi - bardzo fajny wystrój. teraz tylko czekać na przypływ gotówki i ruszam tam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tradycyjnie najbardziej kręci mnie mydełko :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam żadnego kosmetyku od Tso Moriri.
    Zainteresowała mnie kula do kąpieli, lubię takie wynalazki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. widze ze nie tylko ja mam dzielnego testera xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Wena, brak wanny w przypadku kuli to faktycznie może być problem... Ale już w przypadku masła czy mydła nie ;)

    Zoila, przypuszczam, że inne mydła Tso Moriri pachną bardziej kobieco :)

    Kokosowa, design rzeczywiście trafia w gusta :)

    Simply, bardzo się cieszę :)

    Adrianno, uwielbiam takie sklepy! Na Twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo :))

    Cammie, no tak... :))

    Idalio, ja właśnie też! Chętnie przepuściłabym fortunę w Stendersie chociażby :)

    Yasminello, zobaczymy, czy to aby nie był jednorazowy dobry uczynek ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mmmmmmm chciałabym poczuć zapach tego masła :) Kula do kąpieli też prezentuje się całkiem dobrze. szkoda, że ceny nie są niższe - chętnie bym je już teraz zamówiła :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh, ta kula kąpielowa kusi niesamowicie. Szkoda, że nie mam wanny :P
    Pozazdrościć testera, który tak dzielnie wywiązał się ze swojego zadnia! :D A masełko troszkę mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę drogo, ale opisy zachęcające :)

    OdpowiedzUsuń
  15. SenseSensibility87, ceny rzeczywiście nie zachęcają... Zastanawiam się, czy są wynikiem tego, że kosmetyki są EKO, czy może tego, że producent za pomocą cen chce uczynić markę luksusową?

    Martuś, tester rzeczywiście wziął sobie do serca do zadanie :) A masełko nie jest takie straszne ;)) po prostu nadaje się do użytku jedynie okazyjnie.

    Inulinus, zawsze można podpowiedzieć komuś taki pomysł na prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie słyszałam wcześniej o tej firmie :)
    Ale tym masłem mnie mocno zaintrygowałaś. Jedyne co mnie zniechęca to te drobinki...

    OdpowiedzUsuń
  17. Chętnie bym potestowała ich kosmetyki, bo są naprawdę eko i składy mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  18. KiziaMizia, podobno mają w ofercie masła bez drobinek - koleżanka mi właśnie takowe obiecała :D

    Kotwilko, składy rzeczywiście są na plus :))

    OdpowiedzUsuń
  19. to mydło "pustynna noc" wygląda bajecznie! chyba szkoda by mi było je zużywać ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cos mi sie wydaje,ze kule do kapieli wyprobuje jako pierwsze:))))

    Bardzo fajna i przydatna notka!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ładnie się prezentuje to złote maslo do ciała;)!

    OdpowiedzUsuń
  22. Podoba mi się kula i masełko. Ciekawa jestem, jak to jest smarować się złotem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Akurat tu opisanych produktów nie testowałam, ale wcale nie mam juz zamiaru :( Dlaczego?
    Czuję się oszukana! Kupiłam 3 inne produkty tej firmy zachęcona ich rzekomą naturalnością.
    Ponoc używają tylko naturalnych barwników i składników ...hhmm... a to co to niby jest?
    Titanium Dioxide:
    http://www.ewg.org/skindeep/ingredient.php?ingred06=706561
    http://ec.europa.eu/environment/waste/titanium.htm
    składnik użyty w "Naturalnej pomadce do ust - malina" i w "Perfumach w kremie - białe piżmo"

    Kolejny "bardzo naturalny" składnik w tych kosmetykach to Tocopheryl acetate:
    http://www.ewg.org/skindeep/ingredient.php?ingred06=706569

    a w "Mleku kozim do kąpieli" jest Lilial (butylphenyl methylpropanal):
    http://www.ewg.org/skindeep/ingredient.php?ingred06=700872

    Jak widac reklama dzwignią handlu :(

    Byc może bym się tak nie złościła na te składniki, ale tylko pod warunkiem, że byłabym na nie gotowa. To znaczy, gdyby Tso Moriri nie twierdził/nie twierdzili, że ich motto to natura.

    A już miałam nadzieję, że znalazłam "naszą" tj. polską firmę, której mogę w pełni zaufac; że jest faktycznie tak jak piszą/mówią/reklamują.

    Baaaardzo niemiłe rozczarowanie :(

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...