Na pierwszy ogień wrzucam posta o moich pielęgnacyjnych hitach. Po kilku latach eksperymentów, kombinowania, udziwniania, poszukiwania i testowania przekonałam się na własnej skórze (nomen omen), że im prościej, tym lepiej. Do dziś mam drgawki na samo wspomnienie tzw. naturalnej pielęgnacji (czyli kosmetyków robionych własnoręcznie z półproduktów) - niby czysta natura, a zmasakrowała mi cerę... A uratowały ją konserwanty, parabeny i inne paskudztwa ;) oczywiście w umiarkowanej ilości. Staram się znaleźć złoty środek.
W moim żelaznym zestawie pielęgnacyjnym są wyjątki potwierdzające regułę. Ale o tym poniżej.
Lojalnie uprzedzam, że post będzie długi - może najpierw skoczycie po kawę? ;)
Moje hity:
- olej ze słodkich migdałów -
(foto: http://www.sklep.mydelko.pl/)
kupuję go w Galerii Mydeł i Soli w Krakowie - ale spokojnie, posiadają swój sklep internetowy :) KLIK.
Butelka 100 ml kosztuje nieco ponad 10 zł, taniocha :))
Jest to bezzapachowy, delikatny olejek bogaty w witaminę E, fosolipidy i fitosterole. Świetnie pielęgnuje skórę. Zalecany jest do cery szczególnie wrażliwej. Moja co prawda jest normalna w kierunku mieszanej, ale i tak kocha ten specyfik. Stosuję go na skórę twarzy na noc (co 2 dni, naprzemiennie z kremem) - rano buzia jest cudownie miękka, nawilżona, odżywiona. Co więcej - sprawdziłam na sobie, że ten kosmetyk pomaga skórze się zregenerować. Pokuszę się o stwierdzenie, że wręcz ją leczy :) (i tu znowu dryg przerażenia na wspomnienie pewnych specyfików ;) które opiszę w przyszłości). Dodatkowo stosuję ten olej na dłonie, łokcie, kolana, pięty, do masażu... Uniwersalne CUDO! Jak dla mnie - odkrycie roku.
Uwaga - nie stosujemy w lecie! Ten olej uwrażliwia skórę na działanie promieni słonecznych.
- glinka -
(foto: http://www.sklep.mydelko.pl/)
(na "naczyńka" spuszczę zasłonę milczenia ;))
Dystrybutorem jest Armadillo (http://www.armadillo.pl/). Kupuję w w/w Galerii Mydeł i Soli. Koszt: 15 zł za 100 g.
Glinka zawiera wszystkie sole mineralne i mikroelementy , których potrzebujemy. Zdaniem producenta:
- absorbuje zanieczyszczenia zalegające w tkankach, krwi, limfie, neutralizuje je i wydala
- posiada właściwości antyseptyczne i antybakteryjne
- zapobiega rozmnażaniu szkodliwych mikroorganizmów, wspomaga działanie dobroczynnych bakterii
- aktywizuje procesy odbudowy komórek
- przyczynia się do odnowienia zasobów energii i sił witalnych organizmu gdyż jest silnym stymulatorem, transformatorem i transmiterem energii.
Z tym odnawianiem zasobów energii to chyba taki trochę marketing ;) Ale na skórę glinka działa rewelacyjnie. Widocznie oczyszcza, zwęża pory, regeneruje. Używam jej raz na tydzień w formie maseczki - odmierzam miarkę glinki (uwaga - stosujemy szpatułki / łyżeczki drewniane lub plastikowe, glinka nie powinna mieć styczności z przyrządami metalowymi), mieszam na dłoni z odrobiną wody i nakładam na twarz, którą to następnie co kilka minut spryskuję wodą termalną (zasychanie maski nie jest najprzyjemniejszym doznaniem ;)). Po 20 minutach zmywam ciepłą wodą i mydłem, a następnie podziwiam swoją oczyszczoną i promienną cerę ;)
Wybrałam glinkę czerwoną ze względu na jej właściwości kojące. Czasem zamiennie stosuję glinkę zieloną cechującą się m.in. właściwościami oczyszczającymi.
A przy okazji - do demakijażu twarzy bardzo lubię też mydło z glinką ze wspomnianej już Galerii Mydeł i Soli - jednak nie na tyle, bym nie mogła bez niego żyć. Chyba żadne nie zrówna się z niedostępnym już mydłem Rhassoul&Moroccan z EGM :(
- peeling enzymatyczny Flos-Lek -
Według producenta jest to łagodny, bezzapachowy peeling polecany do skóry delikatnej, wrażliwej, płytko unaczynionej ze skłonnością do rozszerzonych i pękających naczynek krwionośnych. Usuwa zbędną, zrogowaciałą warstwę naskórka, bez konieczności tarcia.
Ja się pod zdaniem producenta podpisuję ;)
Najlepszy peeling enzymatyczny jaki miałam. Wystarczy potrzymać go na skórze 10-15 minut. Jest delikatny, łagodny, skuteczny, wydajny, niedrogi. Minus: ciężko go znaleźć... Ja kupuję w SuperPharm.
A przy okazji - z tej samej serii polecam jeszcze półtłusty krem :)
- Lush - Mask of Magnaminty -
Link do sklepu: KLIK :)
Sklep w Polsce (jeszcze) nieobecny :(
Miałam okazję przetestować kilka(naście?) lushowych produktów, ale w stu procentach do gustu przypadła mi tylko ta maska. Ma konsystencję gęstej pasty ze ściernymi drobinkami. Należy nałożyć ją na twarz omijając okolice oczu, potrzymać kilkanaście minut, a następnie zmywać okrężnymi ruchami przy użyciu ciepłej wody, tym samym masując i peelingując skórę. Mask of Magnaminty cudownie chłodzi, zwęża pory (!), oczyszcza, rozjaśnia, nadaje cerze blasku. Mój must have :)
Polecam kupowanie mniejszego opakowania (125 g), ponieważ maska jest bardzo wydajna, a termin przydatności ograniczony (kosmetyk naturalny). No chyba, że zamierzacie się nią hojnie dzielić - mamy, siostry i przyjaciółki będą zachwycone ;)
- łagodny tonik bezalkoholowy Oeparol -
Jest to wodny roztwór wielu substancji roślinnych, w tym tłoczonego na zimno oleju z nasion wiesiołka. Odświeża, nawilża i wygładza skórę. Jest niezbędnym preparatem kończącym demakijaż i oczyszczanie każdego typu skóry.
I znowu nie mogę się nie zgodzić :) Tonik pozostawia skórę oczyszczoną i niesamowicie nawilżoną. Przy innych tonikach takiego efektu nie uświadczyłam. Co tu dużo mówić - trzeba spróbować :) Szukajcie głównie w aptekach. Wystarczą drobniaki - tonik kosztuje tylko kilka złotych!
Specjalne podziękowania dla Zuego Misia ;)
- kremy Mineral Flowers -
Link do strony producenta: KLIK.
Post jest już bardzo długi, więc po prostu przekieruję Was na stronę Sephory, gdzie znajdziecie opisy poszczególnych linii Mineral Flowers: KLIK.
Od siebie dodam, iż są to kosmetyki o bardzo przyjaznym dla skóry składzie, pozbawione parabenów (których w sumie niespecjalnie unikam, ale skoro na rynku jest coś fajnego, co ich nie zawiera... :)).
W Sephorze co rusz pojawiają się bardzo atrakcyjne promocje na te kosmetyki. Ja zakupiłam dla siebie trzy tak zwane TravelKity. W każdym znajduje się krem na dzień, krem na noc oraz żel do mycia twarzy (wszystkie kosmetyki w tubkach po 40 ml). I za każdy zestaw zapłaciłam tylko 29 zł :) Wybrałam dwa czerwone (do skóry normalnej i mieszanej) oraz jeden zielony (do skóry suchej - z myślą o zimie).
O ile żelem do mycia się nie zachwycam (moje tubki już trafiły w dobre ręce :)) a kremu do rąk czy masła do ciała testować nie zamierzam (znam świetne kosmetyki tego typu kosztujące o wiele mniej), tak kremami do twarzy jestem oczarowana. Super nawilżają, odżywiają, pielęgnują. Są wydajne i warte swojej ceny (nawet tej regularnej). Pachną delikatnie, dyskretnie. Dla mnie bomba :)
- oliwka Johnson's Baby -
Co tu dużo mówić - robi skórę niemowlaka ;) Moja ulubiona oliwka, ulubieńsza niż Hipp i wszystkie inne. Genialnie prosty skład (tylko 3 pozycje!), fajny pudrowy zapach... Niby taka jak wszystkie, ale ma to "coś" ;) Stosuję na całe ciało zaraz po kąpieli. Po lekki balsam do ciała sięgam tylko podczas upałów, kiedy na oliwkę jest zwyczajnie za gorąco. Kiedy upałów nie ma - różowa (koniecznie!) oliwka J&J rules ;)
- aloesowy krem do rąk Isana -
Krem, czy też - jak to określa producent - balsam do rąk i paznokci ;) Zawiera aloes, witaminę E oraz keratynę. Wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia tłustego filmu. I najlepsze - kosztuje grosze! Kilka dni temu załapałam się na promocję w Rossmannie - zapłaciłam całe 2,99 zł. Czy muszę mówić, że kupiłam od razu kilka na zapas? ;)
Polecam również wersję czerwoną z 5% mocznikiem - genialny krem do bardzo suchych, zniszczonych dłoni. Uwaga - stosować raz, góra dwa dziennie. Nawilżający mocznik aplikowany zbyt często paradoksalnie może wysuszać.
(oliwkowe masło do ciała z Isany też jest niczego sobie ;))
Ufffff... :)
Sporo tych hitów. A to wynik długotrwałych poszukiwań, testów - własnych oraz moich wizażowych koleżanek ;) dziękuję :)
Celowo pominęłam pielęgnację włosów - to będzie osobna kategoria :)
Jaka moja pielęgnacja jest - teraz każdy widzi. Prosto, tanio, przyjemnie, (w miarę) zdrowo. W moim zestawieniu brakuje jeszcze płynu micelarnego - obecnie używam Vichy, ale hitu (zwłaszcza cenowego...) nadal szukam.
Jakie Wy macie odczucia w stosunku do zaprezentowanych powyżej kosmetyków? A może zechcecie gorąco ponamawiać mnie do testów czegoś - Waszym zdaniem - jeszcze lepszego? :)
Widzę, że sporo nas łączy ;))) Tylko odnośnie peelingu, oliwki i kremu do rąk mam innych faworytów :DDD
OdpowiedzUsuńJakich, jakich? :D
OdpowiedzUsuńPrzybieglam sie przywitac:)))))
OdpowiedzUsuńNieswiadoma bylam,ze zalozylas blog dopiero na FB Cie wysledzilam:)))
Cześć Hexx, miło Cię "widzieć" :) Zwłaszcza po tak długiej nieobecności sama-wiesz-gdzie ;)
OdpowiedzUsuńzaczęłam blogować dzięki Wam (przez Was?) ;) fajna zabawa jak się zdaje. Do Ciebie również wpadam regularnie :))
no i przez Ciebie, na mojej wish liście kosmetycznej pojawił się olej z migdałów i tonik Oeparol. Ja kiedyś zbankrutuję przez ten zakupoholizm! A powiedz jeszcze ile kosztuje ten peeling?
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam wizażankę:)
Witaj April :))
OdpowiedzUsuńprzy takich zakupach nie zbankrutujesz ;) a jednocześnie na pewno będziesz zadowolona - to świetne kosmetyki za niewielką kasę :)
Dokładnej ceny peelingu niestety nie pamiętam... w każdym razie wynosi kilkanaście złotych, tego jestem pewna ;)
No to jeszcze będę musiała zajrzeć do Superpharm ;)
OdpowiedzUsuńAle to może jak najpierw wykorzystam swoje zapasy, bo kosmetyki mnożą mi się w zaskakująco szybkim tempie;)
Violl niestety brakuje mi czasu i doba okazuje sie zbyt krotka,podczytuje Was w miare na biezaco ale z pisaniem to juz problem....
OdpowiedzUsuńPostaram sie regularnie bywac u Ciebie:)
Pozdrawiam serdecznie!
tonik, oliwka i mask of magnaminty są też moimi hitami :)
OdpowiedzUsuńpolecam lawendową oliwkę - równie krótki skład :)
Ale zapach już nie ten sam - nie przepadam za lawendą ;)
OdpowiedzUsuńmiło Cię widzieć :*
Nie, no Wiola wymiatasz! Ja chce więcej! To ja wydaje fortunę żeby nawilżyć skórę i doprowadzić ją do normalnego koloru (skutek marny) a tu tyle różności i to za jaką cenę. Muszę jechać po ten olejek migdałowy :)
OdpowiedzUsuńMartaR
Ja wcześniej też wydawałam na kosmetyki dużo za dużo... ale znalazłam te cuda :) korzystaj z mojego doświadczenia ;)
OdpowiedzUsuńJa używam tej oliwki, ale w formie żelowej, jest wg mnie praktyczniejsza, bo się tak nie leje ;p Ale plamy robi takie same ;p
OdpowiedzUsuńKurcze, zaintrygowałaś mnie tą maseczką :) chyba wyprobuję.. :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dodaję do obserwowanych ;)
Trochę zasmuciło mnie ostatnie zdanie o olejku migdałowym.. w sumie to jedyny kosmetyk, który obecnie nakładam na twarz, nie wyobrażam się z nim rozstać latem, ba nawet teraz - słoneczną wiosną. :(
OdpowiedzUsuń