Zapraszam Was na stronę producenta: KLIK. Na początek kilka słów od firmy Almirall:
Sztyft z LIPODUALENZYM® Thiomucase Extreme Areas jest Twoją nową bronią służącą do zwalczania cellulitu w newralgicznych miejscach. Intensywna kuracja, która zrewolucjonizuje Twoją walkę z cellulitem. Dodatkowo sztyft z LIPODUALENZYMEM® Thiomucase Extreme Areas oddziałuje na inne problemy powodowane przez uporczywy cellulit: poprawia drenaż limfatyczny, pobudza mikrokrążenie w miejscach dotkniętych cellulitem, poprawia elastyczność skóry. Nowa forma w sztyfcie, która umożliwia nakładanie preparatu połączone z automasażem. Nakłada się szybko, nie brudzi rąk.
Oprócz rozgromienia cellulitu, wygładzenia i ujędrnienia skóry producent sztyftu Thiomucase obiecuje zmniejszenie obwodu uda w krótkim czasie: aż do 1,5 cm po 2 tygodniach oraz aż do 2,8 cm po 4 tygodniach.
Skład sztyftu:
Alcohol Denat., Propylene Glycol, 1,3 - Propanediol, Sodium Stearate, Cyclotetrasiloxane, Aqua, Hibiscus Sabdariffa Extract, Visnadine, Coleus Forskohlii Root Extract, Equisetum Arvense Extract, Aesculus Hippocastanum, Trihydroxystearin, Cyclopentasiloxane, Sorbitol, Sodium Hydroxide, Glucose, Lactic Acid, Parfum, Triclosan, Phenoxyethanol, Butylparaben, Ethylparaben, Isobutylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, CI 19140, CI 42090, Caramel, Limonene, Linalool.
Przedstawiony powyżej produkt to prawdziwa innowacja - pierwszy kosmetyk antycellulitowy w formie sztyftu. Dzięki takiej postaci stosowanie jest bajecznie proste. Popatrzcie na instrukcję:
Uzbrojona w powyższe informacje na przełomie czerwca i lipca rozpoczęłam testy. Pierwsze wrażenia? Sporych rozmiarów pudełko, a w środku już nie tak duże, eleganckie, białe opakowanie. Po zdjęciu nakrętki i przekręceniu podstawy naszym oczom ukazuje się właściwy produkt - ciemnozielony sztyft, który pachnie alkoholem conajmniej na kilometr ;)
Po kilku pierwszych użyciach stwierdziłam, że wydajność nie będzie zbyt powalająca. Myliłam się! Sztyft stosowałam każdego wieczoru - wystarczył na 3 miesiące. Za to duży plus.
Sztyftem masowałam skórę ud (od kolan wzwyż) i pośladków. Robiłam to codziennie kilkanaście minut przed snem. Obficie, nie żałowałam sobie. Sztyft w trakcie aplikacji jakby topi się, lekko mięknie w wierzchniej warstwie. Z tłustawego staje się... mokry. Prawie jak żel. Kosmetyk niestety pozostawia na skórze lepką warstwę, która nigdy nie wchłania się w stu procentach. Pozostawia również uczucie chłodu, co akurat poczytuję za przyjemne ;) Odczuwalnie napina i widocznie wygładza skórę. Stwierdzam jednak, że w moim przypadku jest to efekt w sporej mierze doraźny. Powodu upatruję w fakcie, iż mój cellulit ma podłoże wyłącznie hormonalne (nie mam nadwagi, ale biorę pigułki). Przypuszczalnie pozbyłabym się go na stałe dużo ćwicząc, jedząc wyłącznie zdrowo i masując się specyfikami częściej niż raz dziennie, ale... jestem leniwą hedonistką... ;)) Po kuracji sztyftem Thiomucase rzeczywiście zauważam różnicę - skóra jest w lepszym stanie pod względem jędrności i napięcia. Zmniejszenia obwodu ud nie zanotowałam. Zwracam Waszą uwagę na jeszcze jeden aspekt - skórę traktowaną Thiomucase trzeba porządnie nawilżać! W przeciwnym razie łatwo o przesuszenie, którego sprawcą będzie skład produktu.
Podsumowując:
Sztyft Thiomucase firmy Almirall to moim zdaniem bardzo dobry produkt. Łatwy w stosowaniu, higieniczny (nie brudzi rąk!) i generalnie rzecz biorąc - skuteczny. Nie oszukujmy się - poprawa jędrności skóry to także zasługa masażu, nie tylko samego kosmetyku, i zapewne poprawiłaby się nawet, gdybyśmy masowały uda zwykłym kremem. Skład Thiomucase z pewnością jest jednak kolejnym gwodździem do cellulitowej trumny :) Myślę, że osoba borykająca się z cellulitem niewywołanym hormonami (a np. siedzącym trybem życia) zauważy jeszcze lepsze rezultaty niż ja.
Czy polecam zakup?
To zależy. Jeśli jesteś niesystematyczna, leniwa i szukasz produktu, który cudownym sposobem zniweluje Twój cellulit bez większego wysiłku - szkoda pieniędzy. Sztyft kosztuje bowiem niemało, bo prawie 90 zł. Natomiast jeżeli jesteś zmotywowana, zdrowo się odżywiasz, ćwiczysz i szukasz kolejnego (wygodnego, przyjemnego w stosowaniu) narzędzia, by wzbogacić swój arsenał w walce przeciwko cellulitowi - zainwestuj. Efekty - mniejsze lub większe - będą na pewno :) A jak jeszcze można sobie pomóc? Zajrzyjcie na bloga ambasadorki Thiomucase: Jak się pozbyć cellulitu? (KLIK) Zapraszam :)
* obrazki - własność producenta (źródło: strona www, materiały promocyjne)
wygląda fajnie, ale cena mi się juz mniej podoba. Więc będę się musiała zadowolic Syreną i kosmetykami z Eveline. A słyszałaś coś może o CelluDestock z Vichy?
OdpowiedzUsuńApka, nie mam pojęcia o CelluDestock.
OdpowiedzUsuńwow, ale moje lenistwo by tu wszystko zniszczyło, no i nie wierzę w takie produkty.. pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCena spora ;d ale ja generalnie balsamów i tego typu rzeczy nie używam, więc raczej nie dla mnie, choć skóry idealnej nie mam ;)
OdpowiedzUsuńbardzo drogi specyfik.. raczej nie na moją kieszeń ;) Ale z pewnością ciekawy gadżet :)
OdpowiedzUsuńMi by sie nie chciało codziennie rzez 3 miesiace :) wow, odziwiam Cie :) Kurcze ciekawy jest ten sztyft :) Ale chyba wole sie smarowac zwyklym balsamem
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, czytam już drugą recenzję tego produktu i rozważam zakup, ale chyba zbyt wielki ze mnie leniwiec...;)
OdpowiedzUsuńTrochę drogi, ale dobrymi ujędrniaczami są kremy Eveline, kosztujące dużo mniej.
OdpowiedzUsuńZa 90 złotych można kupić kosmetyk o zdecydowanie lepszym składzie - przynajmniej mnie alkohol odstrasza :/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt ;)
OdpowiedzUsuńProdukt ciekawy, ale jak słyszę ''efekt chłodzenia'' to wiem, że to już nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńSuper rozwiązanie, nie lubię brudzić rąk. Żeby jeszcze moja systematyczność nie pozostawiała tak wiele do życzenia ... ;)))
OdpowiedzUsuńFajna jest ta forma sztyftu, ale produkt niestety nie dla mnie - mam trochę pękniętych naczynek na udach więc boję się alkoholu w składzie.
OdpowiedzUsuń