Przedłużaniu rzęs poddałam się dokładnie 7. czerwca, w samo południe ;)) i jak już wiecie, z gabinetu wyszłam oszołomiona efektem...
Jedwabne rzęsy doklejane do naturalnych metodą 1:1 tworzą gęsty, dość sztywny, równiutki wachlarz. Są grube, wyraziste. Same w sobie nie są wymagające - jedyne, co musiałam z nimi robić, to raz dziennie czesać je specjalną, lekko zwilżoną szczoteczką (którą dostałam w salonie). Więcej problemów przysporzyły mi rytuały tylko pośrednio związane z tymi niewymagającymi tuszowania rzęsami.
Bardzo pilnowałam, by nie trzeć rzęs u nasady (mogłoby to spowodować szybsze wypadanie i... ból). Demakijaż musiałam więc wykonywać bardzo delikatnie. Opatentowałam dwa sposoby usuwania kreski z górnej powieki: zmywanie przy pomocy patyczków kosmetycznych wcześniej zamoczonych w płynie micelarnym lub przy pomocy nasączonego, zgiętego wpół wacika (którego krawędzią ostrożnie przesuwałam wzdłuż linii rzęs). Demakijaż polegający na ściąganiu mejkapu z oczu "w dół" nie wchodził w grę. Tym samym wieczorne zabiegi związane z usuwaniem makijażu zajmowały mi zdecydowanie więcej czasu, niż zazwyczaj (z korzyścią dla skóry wokół oczu, która odpoczęła od pocierania i tym podobnych atrakcji ;))
Podobną ostrożność musiałam zachowywać podczas mycia i płukania buzi. Oczy i ich okolice powoli przemywałam mokrymi palcami, zapominając o szybkim i obfitym chlapaniu sobie w twarz ;) Woda oczywiście nie szkodzi - rzęsy są odporne na wizyty na basenie itp. Chodzi raczej o unikanie tego ruchu, kiedy to pełnymi dłońmi szybko ściągamy sobie nadmiar wody z oczu, pociągając przy tym rzęsy w dół. Zawile tłumaczę, ale liczę, że jest to w miarę zrozumiałe ;) Z myciem twarzy przyzdobionej sztucznymi rzęsami związany jest kolejny kłopot, czyli osuszanie ręcznikiem. Tarcie oczu? Nie ma szans! W grę wchodzi jedynie delikatne (!) przykładanie ręcznika miejsce po miejscu. W przypadku zbyt mocnego dociśnięcia ręcznika do oczu pojawia się lekki ból. Uczucie kłucia u nasady rzęs, zupełnie jakby cienki drucik wbijał się w powiekę. Raz zaznałam tej wątpliwej przyjemności, za więcej dziękuję, od razu zapamiętałam jak należy wycierać twarz ;) i jak rano potrzeć oczy, by ich nie trzeć. Tego też trzeba pilnować - nieostrożność w tej materii również grozi nieprzyjemnym pokłuwaniem.
Sporo niedogodności? Nie zaprzeczę, ale nie zrażajcie się :) Nie są szczególnie uciążliwe, to wszystko kwestia przyzwyczajenia do nowych metod. Na dodatek problemy pojawiają się głównie poczas porannej i wieczornej toalety. Przez znakomitą większość dnia noszenie jedwabnych rzęs to czysta przyjemność :)) bo która z nas nie cieszyłaby się z tak wyrazistego spojrzenia?
Z pewnością interesuje Was kwestia trwałości tych rzęs. Wszystko uzależnione jest od aktualnego cyklu wzrostu naszych naturalnych włosków, do których doklejone są te jedwabne. Wypadają razem. Ja pierwsze ubytki zaobserwowałam po trzech tygodniach od zabiegu. Zobaczcie same (polecam klik na zdjęcie w celu jego powiększenia):
Strzałkami zaznaczyłam zarówno ubytki w idealnie harmonijnej wcześniej linii rzęs, jak i rzęsy akurat wypadające (takie, które zaplątały się w sieć pozostałych ;)) bądź żyjące własnym życiem (niektóre po upływie 3 tygodni nie pozwalały się uczesać, wywijały się zgodnie z własną wolą niezależnie od moich starań). Jeśli powiększycie zdjęcia zaobserwujecie, że większe spustoszenie nastąpiło na lewym oku ;) Prawe praktycznie do końca wyglądało nienagannie. Kosmetyczka wyjaśniła mi, że to normalne. Ponoć klientki, które co miesiąc przychodzą na uzupełnianie ubytków, raz mają większe luki na prawym oku, a drugi raz na lewym - i tak na zmianę :) bo akurat tak kształtuje się cykl wzrostu / wypadania naturalnych rzęs. A ja myślałam, że rosną na obu oczach jednocześnie i jednakowo :) Człowiek całe życie się uczy...
Owe wyjaśnienia poznałam podczas wizyty mającej na celu usunięcie rzęs (chlip...). Po czterech tygodniach uznałam, że symetria zaczyna coraz mocniej zanikać, a luki na lewym oku da się zauważyć nawet bez wnikliwych oględzin. Pozostało mi zdecydować: uzupełnianie lub zdejmowanie. Z żalem postanowiłam rozstać się ze swoim kocim spojrzeniem. Głównym powodem były względy finansowe - ok. sto złotych za uzupełnienie. Nie ukrywam jednak, że nie jedynym. Po miesiącu trochę zatęskniłam za możliwością porządnego, ekspresyjnego umycia oczu, bezproblemowym demakijażem i opcją potarcia powiek zaraz po przebudzeniu ;)
Samo zdejmowanie rzęs było bezproblemowe i bezbolesne (również finansowo ;) zapłaciłam za to 30 złotych). Kosmetyczka przed przystąpieniem do zabiegu ostrzegła mnie, żebym pod żadnym pozorem nie uchylała powiek, ponieważ na linię rzęs nałoży mi żel, który w kontakcie z oczami może mocno piec i podrażniać. Czy muszę mówić, że wystraszona kurczowo trzymałam powieki szczelnie zamknięte przez kolejny kwadrans? ;) Preparat do rozpuszczania kleju faktycznie okazał się diabelnie mocny - do tego stopnia, że rozpuścił kosmetyczce lakier na paznokciach... Na szczęście obyło się bez nieprzyjemności :) Pani chwilę po nałożeniu mi żelu na powieki zaczęła przy pomocy pęsetki (?) odczepiać kolejno wszystkie sztuczne rzęsy od moich naturalnych. Poszło gładko. Kilka minut, domywanie resztek kleju łagodzącym płynem, pozwolenie na zejście z gabinetowego łóżka. Spojrzenie w lustro i... znowu szok! Tym razem w drugą stronę ;)) W ciągu miesiąca zdążyłam przyzwyczaić się do swojego nowego, kociego spojrzenia, które w tamtej chwili stało się tylko przyjemnym wspomnieniem. Szybko jednak rozpoznałam i zaakceptowałam swoją "poprzednią wersję" ;)
Moje rzęsy po miesiącu noszenia sztucznych rzęs wyglądają dokładnie tak samo, jak przed ich założeniem. Nie zaobserwowałam żadnych ubytków na gęstości ani długości. Nie uległy również osłabieniu. Od usuwania rzęs minęły już 2 tygodnie - sądzę, że w tym czasie zdążyłabym zauważyć nieprawidłowości :) Przyznaję, że czuję ulgę. Martwiłam się, że ta przygoda posieje spustoszenie wśród moich naturalnych rzęs. Z drugiej strony sztuczne "firanki" nosiłam tylko przez miesiąc - być może to zbyt krótki czas by zrobić sobie krzywdę.
Zaznaczam, że nie stwierdziłam, by jedwabne rzęsy w jakikolwiek sposób kolidowały z noszeniem soczewek kontaktowych.
Czy zdecyduję się na ponowne przedłużenie rzęs metodą 1:1? Pomimo pewnych niedogodności - tak :)) Nie bez powodu, nie na codzień, ale jeśli trafi się jakaś większa okazja (np. własny ślub), to w podskokach pobiegnę do salonu na kolejny zabieg. Efekt jest piorunujący. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć: warto było :)))
Jeśli macie jakieś pytania bądź wątpliwości związane z tym tematem - pytajcie śmiało!
Wyglądają świetnie!
OdpowiedzUsuńKokosowa-panno, raczej WYGLĄDAŁY ;)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa, sama się nad tym zastanawiam. Troszkę uspokoiłaś moje obawy związane z wyglądem rzęs i ewentualnymi ubytkami po zdjęciu tych jedwabnych :)
OdpowiedzUsuńEfekt z kreską piorunujący :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to duża suma, ale właśnie tak jak i Ty w przypadku własnego ślubu, to pobiegnę do salonu! Ach, jakie firanki ;-)
Ja zrobiłam sobie na swój ślub. Nosiłam coś ponad miesiąc (raz dopełniałam) a potem ściągnęłam i przeżyłam szok jak spojrzałam w lusterko :)) Ciężko mi się było przyzwyczaić do swoich jasnych i krótkich :)))
OdpowiedzUsuńSuper notka - bardzo dobrze wytlumaczylas wszystko co zwiazane z ta metoda przedluzania.
OdpowiedzUsuńNapewno bede wpadac czesciej - pozdrawiam.
Magda
Bardzo się cieszę, że zamieściłaś tutaj tak obszerną relację, bo nie ukrywam, że byłam jej ciekawa :) przydatna i interesująca lektura!
OdpowiedzUsuńjedyne co mogę powiedzieć to że zazdroszczę :) efekt był powalający. Fajnie że napisałaś szczegółowo co i jak bo byłam zupełnie zielona w temacie, a tak to coś liznęłam. Oj zachciało mi się teraz takich firan.. :3
OdpowiedzUsuńPiękne rzęsiska, w ogóle masz piękny kształt oczu, widać powieki (niestety moje opadają, aż odechciewa mi się malować cieniami...).
OdpowiedzUsuńGdybym wiedziała, że tak pięknie to wygląda to na ślub bym takie na pewno sobie założyła (miałam wklejane kępki, efekt również zadowalający, ale nietrwały...).
Chyba na zdjęcie rzęs zabrałabym moją przyjaciółkę maskarę :P
A., nie wiem jak by to wyglądało po dłuższym noszeniu rzęs. Ciekawa jestem, jak obecnie wyglądają rzęsy mojej szefowej, która jedwabne rzęsy nosi od lat ;)
OdpowiedzUsuńCzarodzielnico, zawsze noszę kreskę ;) Do zdjęć ze strzałkami jej nie malowałam, żeby było widać gęstość i ubytki :)
Tylkokasia, więc wiesz co poczułam ;))
Magda, zapraszam serdecznie :)
Opos, dziękuję :)
Abscysynko, myślę, że raz spróbować bez okazji, to nie jest jakieś wielkie widzimisię... ;))
Idalio, szkoda, że nie potrafię tego wykorzystać - ciągle uczę się malować oczy, rzadko próbuję, jakoś przywykłam do kreski ;) A na zdjęcie rzęs zabrałam przyjaciółkę maskarę! I koleżankę kredkę :D
efekt jest oszałamiający i wygląda mimo wszystko dość naturalnie, jednak chyba bym sie na to nie zdecydowała z obawy o własne rzęsy.
OdpowiedzUsuńwolę doklejać na jakieś okazje pasmo lub kępki :)
Szczerze mówiąc ja ze swoich naturalnych rzęs jestem na tyle zadowolona, że nie zdecydowałabym się na tego typu zabieg, choć przyznam, że u Ciebie efekt był naprawdę bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńnie wiem czy ja sobie kiedys doczepię sztuczne rzęsy, moze lepiej zachwycać mi się nimi u innych,ale kto wie:D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko fajnie to wygląda ;)
OdpowiedzUsuńwow - pięknie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście po zdjęciu musiał być lekki szok ;)
OdpowiedzUsuńzachecilas mnie,jak bede brac slub czy bede miala jakies mega wazne wydarzenie, wybiorę się na takie "zabieg"
OdpowiedzUsuńPięknie te rzęsy wyglądały! W ogóle masz prześliczne oczka! :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu też się zastanawiałam nad przedłużeniem rzęs, ale miałam sporo obaw. Teraz coraz bardziej mam na to ochotę. Poczekam tylko na jakąś większą okazję. :)
ps. Też myślałam, że rzęsy rosną równocześnie! Ale teraz mam przynajmniej wytłumaczenie tego, dlaczego raz w jednym oku, a raz w drugim wyglądają lepiej. :)
rewelacyjnie o wyglada :)
OdpowiedzUsuńhttp://bajeczneopowisci.blogspot.com/
Wygląda naturalnie :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że to świetne rozwiązanie dla osób, które wybierają się na urlop i czują się niekomfortowo bez makijażu na plaży
OdpowiedzUsuńEfekt niesamowity!
OdpowiedzUsuńAle nie wiem czy potrafiłabym się powstrzymać od porannego tarcia oczu czy szybkiego mycia twarzy.. ;D
Faktycznie, efekt był piorunujący !! Idealne,powiększone,kocie spojrzenie..:)
OdpowiedzUsuńJa raczej nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo z natury mam długie,lekko wywinięte rzęsy, aczkolwiek może,kiedyś się na to zdecyduję, bo dla takiego efektu warto :) Jedyną przeszkodą dla mnie byłaby ta cena, ale raz można zaszaleć :)
I też myślałam, że rzęsy rosną równocześnie, a teraz już wiem, dlaczego w jednym wydają mi się bardziej gęstsze, a w drugim dłuższe i mniej gęste ;p
Dla takiego efektu warto trochę pocierpieć ;D
OdpowiedzUsuńLajfstyle, to też jest jakaś opcja :)
OdpowiedzUsuńZzielona, zazdroszczę :))
Na Krawędzi, w życiu trzeba spróbować wszystkiego :) (no prawie :P)
Chanel, ale jakie wszystko masz na myśli? :P
Crazy natalka, zgadzam się :)
edtt, mój był ciężki ;))) na szczęście szybko się oswoiłam
Yasminello, :)
Sonnaille, dziękuję za komplement :) I ja też często głowiłam się, czemu jedno oko wygląda lepiej niż drugie :P
Ewela, dziękuję :)
Katsuumi, ile ja bym dała za taką naturalność!
Atrevete, otóż to :)
Essali, jak raz czy drugi poczułabyś ten kłujący ból, to uwierz - potrafiłabyś ;)
_Alessandra, :))
Iwetto, zwłaszcza że to cierpienie nie było jakieś szczególnie bolesne czy uciążliwe :)
ładnie ładnie :)
OdpowiedzUsuńja przedłużam rzesy metodą Blink & go - na 2 tygodnie - efekt jest jeszcze bardziej piorunujący, jak sie przedłuża na jakąś okazje to nawet lepiej niz to 1 do 1, 1 do 1 jest lepsze jak sie chce stałego przedłużania :)
pozdrwiam i zapraszam na rozdanie do siebie
efekt jest rewelacyjny! :)
OdpowiedzUsuńteż kiedyś o tym myślałam, ale skuszę się chyba dopiero przy jakiejś większej okazji ;)
Rozumiem, że przedłużanie dotyczy również dolnej linii rzęs?:)
OdpowiedzUsuńMatleena, pierwsze słyszę o tej metodzie, poczytam :)
OdpowiedzUsuńPaula, :))
Mizz, nie, przedłużałam tylko górne rzęsy :) Nie przyszło mi do głowy, żeby napisać o tym w poście ;)
To interesujące, naturalnie masz takie ciemne rzęsy? U mnie, gdybym przedłużyła tylko górne, wyglądałoby to pewnie śmiesznie, bo moje dolne są baaardzo jaśniutkie:)
OdpowiedzUsuńMizz, na pierwszych dwóch zdjęciach dolne rzęsy mam umalowane, na trzech kolejnych jestem saute :) Ogólnie mam dość ciemne rzęsy, szkoda tylko, że krótkie ;)) Na codzień przeważnie malowałam dolną linię, choć zdarzało mi się o tym zapomnieć - różnica w sumie nie raziła jakoś szczególnie :)
OdpowiedzUsuńświetny efekt :)
OdpowiedzUsuńhttp://button7.blogspot.com
Piękne- ja sama bardzo sie ostatnio nad nimi zastanawiałam ale poczytałam trochę- a ponieważ chciałabym mieć takie piękne rzęsy na dłużej niż miesiąc obawiałam sie o stan moich własnych- na specjalną okazję super sprawa~!
OdpowiedzUsuńB., dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBrunetko, na dłużej to chyba tylko uzupełnianie jedwabnych... Ale miesiąc (który rzęsy wytrzymują bez uzupełniania) to też całkiem sporo :)
No z kreską efekt był faktycznie super :) Też miałam raz rzęski przez miesiąc, ale mnie denerwowały- lubię sobie potrzeć oko itp ;)
OdpowiedzUsuńInulinus, ja dla efektu byłam gotowa się tego zrzec ;))
OdpowiedzUsuńExtra efekt:)
OdpowiedzUsuńNatis, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńco za rzęsy:Oteż bym chciała mieć takie:)
OdpowiedzUsuńAgniex, gdybym jeszcze miała takie naturalnie... :)
OdpowiedzUsuńDoklejane wyglądają przepięknie, może zafunduję sobie taką atrakcję na mój ślub ;) (choć na to jeszcze chwilę będę musiała poczekać...)
OdpowiedzUsuńEv, ja na bank powtórzę ten zabieg przed ślubem. I ja również chyba jeszcze sobie poczekam ;)
OdpowiedzUsuńSama miałam przedłużane na ślub. ALe to wiąże się z kosztami dlatego może kiedyś jeszcze się zdecyduje. Moja siostra przedłużała rzęsy i regularnie je uzupełnia. Już od kilku mies. Nie narzeka. Tak jak wspomnialaś to pewnego rodzaju wygoda bo nie spędza nie wiadomo ile czasu przed lustrem, żeby doprowadzić się do stanu uzywalności:))
OdpowiedzUsuńFaktycznie genialny efekt :) Ja myślę, że na własny ślub poprosiłabym o doklejenie sztucznych np kępek :)
OdpowiedzUsuńTeż nosiłam sztuczne rzęsy doklejane metodą 1:1, w sumie parę miesięcy. Efekt super po zabiegu, potem jak rzęsy wypadają wygląda to coraz gorzej... I kwestia regularnego uzupełniania też była kiepska, wiadomo fundusze... W końcu zdjęłam a teraz tęsknie troszkę :)
OdpowiedzUsuń