Jakiś czas temu przywędrował do mnie bardzo ciekawy TAG :) 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć. Wbrew pozorom ;) wymyślenie kilku pozycji pasujących do tej zabawy zajęło mi tylko minutę.
Zasady:
1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady.
2. Zamieść banner TAG'u i opisz pięć rzeczy z działu 'kosmetyki' (akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są całkowicie zbędne, bo:
- mają tańsze odpowiedniki,
- są przereklamowane,
- amatorkom są niepotrzebne,
- bo to sposób na niepotrzebne wydatki.
3. Krótko wyjaśnij swój wybór i zaproś do zabawy 5 lub więcej innych bloggerek.
Za otagowanie bardzo dziękuję Reni, autorce bloga Szminką po lustrze (KLIK) :)
Czego zupełnie nie pragnę i nie potrzebuję? Koło jakich produktów przechodzę totalnie obojętnie? Odpowiedź znajdziecie poniżej :))
1. Górnopółkowe lakiery do paznokci.
(foto: alapeach.com)
Piękne kolory, luksusowe buteleczki... ale zupełnie mnie nie ruszają. Tanie lakiery Essence, Barbra czy Bell z pewnością nie ustępują im jakością ani trwałością. Miałabym dziesięciokrotnie przepłacać za markę? Nie ma mowy!
2. Flamastry do ust.
(foto: mykmyk.pl)
Nie maluję ust na intensywne kolory - źle wyglądam i źle się czuję. Stawiam na neutralne błyszczyki i balsamy. Gdybym jednak postanowiła umalować usta jakimś kryjącym kosmetykiem, z pewnością postawiłabym na nawilżającą szminkę. Wysuszającym, podkreślającym skórki pisakom mówię nie.
3. Bazy pod makijaż.
(foto: gazeta.pl)
Zwyczajnie nie czuję potrzeby, żeby na co dzień nakładać na twarz kolejną warstwę. Boję się, że moja cera ostro by się zbuntowała, gdybym każdego dnia przykrywała ją silikonami. Podkład i puder w zupełności mi wystarczają, makijaż trzyma się cały dzień. Baza to moim zdaniem produkt do zadań specjalnych, którego osobiście nie używam wcale - nawet na wielkie wyjścia. Pomyślę o niej jedynie przy okazji własnego makijażu ślubnego. Baza pod cienie do powiek to już inna bajka, tu akurat rozumiem zamysł i dostrzegam funkcjonalność :)
4. Profesjonalne płyny do mycia pędzli.
(foto: amelie.com.br)
Nie czuję potrzeby ich posiadania. Swoje pędzle z powodzeniem myję w szamponie dla dzieci Babydream :) Efekt ten sam, cena sporo niższa.
5. Zalotka.
(foto: stylistka.pl)
Wiem, że część z Was nie wyobraża sobie bez niej życia ;) Dla mnie to zbędny gadżet. Nigdy nie miałam i nie planuję mieć. Pożądane podkręcenie rzęs uzyskuję dobrym tuszem. Zapewne mogłyby być jeszcze lepiej podkręcone, ale ... wrodzone lenistwo chroni mnie przed dokładaniem sobie pracy przy codziennym makijażu ;)
***************************************************************************************
Przy okazji chciałabym jeszcze na chwilę wrócić do tematu moderacji komentarzy. Widzę, że TEN post wywołał spore poruszenie ;) co naturalnie bardzo mnie cieszy, bo właśnie o to chodziło. Dziękuję Wam za wszystkie opinie i głosy. Poniżej przedstawiam Wam wynik kilkudniowej ankiety:
Zaznaczyłam tekst przed zrobieniem printscreen'a, żeby wartości były lepiej widoczne. Większość z Was (59%) stwierdziła, że moderacja komentarzy w niczym Wam nie przeszkadza. 16% ma mieszane uczucia w tej kwestii. Przeciw moderacji opowiedziało się 23% moich Czytelników.
Przemyślałam wszystkie argumenty, które przytoczyłyście w komentarzach do tamtego posta i mam kilka prostych wniosków. Tak jak pisałyście, autor bloga ma prawo w stu procentach decydować o jego kształcie. Jeśli ktoś ma ochotę czytać i komentować, to będzie to robił niezależnie od tego czy moderacja jest włączona, czy też nie. Słusznie zauważyłyście, że "moderacja" to zjawisko występujące niemal zawsze i niemal na każdym blogu - w przypadku wyłączonej opcji moderacji komentarzy następuje ona po ich opublikowaniu przez nadawcę, zamiast przed (mam na myśli kasowanie spamu przez autora bloga). Cieszę się że macie świadomość, że moderacja nie równa się cenzurze. A już na pewno nie u mnie :)) Moderacja komentarzy jest narzędziem, które ułatwia mi ogarnianie zawartości bloga. Przemyślałam jednak głosy osób będących "przeciw". Wzięłam pod uwagę Wasze rady i spostrzeżenia. Najbardziej przekonuje mnie to, że bez moderacji możecie dynamicznie dyskutować na poruszony przeze mnie temat. Czasem rzeczywiście siadam do komputera dopiero po kilku godzinach od opublikowania tekstu, kiedy to Wasze głosy wiszą w powietrzu. Martwię się tylko, że nie wyłapię ewentualnych nieuczciwych reklam, ALE... częściowa moderacja brzmi rozsądnie (na strumień powiadomień mailowych jakoś nie mam ochoty). Dacie wiarę że nie wiedziałam, że można ustawić ją dla postów starszych niż np. 3 dni? Myślałam, że da się ustawić tylko dla tych starszych niż 14-dniowe... Oświeciłyście mnie i rozwiałyście nieco wątpliwości. Po namyśle stwierdziłam, że tymczasowo zrezygnuję z pełnej moderacji komentarzy :) dla wygody osób głosujących na "nie" i "nie wiem". Osobom głosującym na "tak" zapewne wszystko jedno :) Uruchomię ją dla postów starszych niż kilka dni, a świeże posty będę przeglądała na bieżąco - dla Waszego zadowolenia i wygody. Jestem niezmiernie ciekawa tych Waszych gorących dyskusji ;) Napisałam "tymczasowo", bo chcę zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało. Jeśli stwierdzę, że z moderacją było mi łatwiej i że nie ogarniam, przywrócę ją. Jednocześnie będę miała nadzieję, że mimo drobnej niedogodności (bo w końcu moderacja to tylko drobiazg!) nadal będziecie tu wpadać :) Zaznaczam, że to (jest i będzie) moja suwerenna decyzja. Chcę, żeby każdy Czytelnik Na obcasach czuł się tutaj dobrze. Jednak nie będzie tak, jeśli zachwiane zostanie samopoczucie autora ;) dlatego... zróbmy test! Jeśli okaże się, że nie taki diabeł straszny, to czemu nie :)) dyskutujcie do woli!
Przez lata nie używałam zalotki, bo wydawało mi się, że to zupełnie zbędna rzecz, że niszczy rzęsy etc. Ale jak się raz spróbuje i zobaczy efekt...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak wyjdzie eksperyment :)
Błagam, nie kuś, nie chcę dokładać sobie pracy :P zwłaszcza dopóki efekt mnie zadowala... Na szczęście narazie noszę jedwabne rzęsy 1:1, chwilowo nawet tusz jest mi zbędny ;))
UsuńJa bez zalotki bym nie mogła egzystować! Moje rzęsy są tylko dzięki niej ładnie podkręcone. Tusz NIGDY mi ich nie podkręcił.
UsuńWszystko zależy od rzęs :) Moje widocznie są cieńsze = bardziej podatne :) aczkolwiek zazdroszczę Ci grubszych!
UsuńWcale nie mam grubych rzęs... Są normalne, tylko strasznie oklapnięte.
UsuńTeż nie używam zalotki, bo boję się, że połamię nią sobie rzęsy. :(
UsuńDrogie lakiery tak, ale tylko te niepowtarzalne, a zalotka zawsze ;D
OdpowiedzUsuńWidząc bogactwo kolorów np. Mollon, Vipera, Virtual, Golden Rose, Catrice czy Essence mam wątpliwości, czy górnopółkowe lakiery kiedykolwiek są niepowtarzalne :) Sama mam kilka egzemplarzy OPI, Orly, Essie czy Color Club, ale ich cenę jeszcze mogę strawić. Więcej niż 30 zł za lakier na pewno nie dam :)
UsuńNie lubię zalotek, choć podobno ta MACowa jest fajna (tak twierdzi Brunetka). Z moderacją czy bez i tak będę tu włazić :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie ma czegoś takiego jak fajna czy niefajna zalotka, bo przede wszystkim chodzi o znalezienie takiej, która pasuje długością i krzywizną do kształtu oka.
UsuńZoila, właź jak najczęściej :D :*
UsuńAtqa, na myśl o takim poszukiwaniu znowu mi się odechciało... ;))
Haha, nie chciałam Cię zniechęcić! Raczej chodzi mi o to, że wydanie 90 zł niekoniecznie będzie trafione, bo może pasować akurat zalotka za trzydzieści parę.
UsuńTylko jak to stwierdzić PRZED zakupem...? :/
UsuńNajlepiej kupić coś taniego i zobaczyć jak się sprawdza. Jeśli np. nie łapie wszystkich rzęs to przyjrzeć się jak zalotka wygląda przyłożona do oka i wyciągnąć wnioski :)
Usuńja skusiłam się na zalotkę i... leży sobie... gdzieś:P Z każdą z rzeczy wymienionych się zgadzam. Jedynie baze pod makijaż używam ale od święta:)
OdpowiedzUsuńNie ma sensu zapychać cery dodatkowymi warstwami :) Myślę, że dobrze dobrany do potrzeb cery podkład + puder zawsze dadzą radę :)
UsuńMasz rację, ale używam, żeby zużyć:P Nie ma sensu, żeby leżały. Pozatym nie wydałam na nie ani grosza:P Każdą jaką mam dostałam^^ ale chyba na własne życzenie:P W większości używam ich na koleżankach:P Ale to też od święta -> Makijaż studniówkowy albo ślubny^^
UsuńRaczej "Dyskutujcie do Violli" ;)))
OdpowiedzUsuńDzięki za tag! :*
Bardzo śmieszne :PPP
UsuńA ja od kilku dni mam wielką ochotę sprawić sobie zalotkę właśnie :) Zdjęcia efektów przed i po podkręcaniu skutecznie mnie do niej zachęciły :)
OdpowiedzUsuńNie chcę ich oglądać, nie chcę ich oglądać, ... :P
UsuńZgadzam się z Twoimi typami, no może prócz bazy, czasem się przydaje:)
OdpowiedzUsuńMoje "czasem" jest tak sporadyczne, że na pewno nie opłaca mi się posiadanie własnej tubki ;)
UsuńZgadzam się co do lakierów ;).
OdpowiedzUsuń:)
Usuńzalotka to takie mini narzędzie tortur:P
OdpowiedzUsuńMnie też się tak kojarzy :P
UsuńJa muszę mieć bazę albo silnie matujący krem, bez tego makijaż nie wytrzyma długo :(
OdpowiedzUsuńChochliku, rozumiem, że cera do tego stopnia Ci się przetłuszcza? Nadprodukcja sebum paradoksalnie może być rezultatem odwodnienia skóry. Przyglądałaś się jej pod tym kątem?
UsuńViolla :D:* podpisuję się pod wszystkimi punktami :D
OdpowiedzUsuń:*
Usuńmi tam moderacj anie przeszkadza, byly Tobie bedzie wygodnie :)
OdpowiedzUsuńja nie zgadzam sie tylko co do zalotki- nie mialam nigdy ale bardzo chce sprobwac :)
Dziękuję :*
UsuńCo Wy macie z tą zalotką? Jeszcze kilka takich komentarzy i wbrew sobie zacznę być jej ciekawa... :P
Więc mój komentarz Cie zniechęci do zalotki :p używałam bardzo długo, jakieś 6 lat, bo moje rzęsy są może długie, ale nie tyle proste co nawet opadające w dół ( czy ktoś rozumie o co mi chodzi?:P). Jakiś czas temu zauważyłam, że rzęs mam o połowę mniej i jeszcze jakieś prześwity pomiędzy nimi, mimo, że nigdy nie zdarzyło mi się wyrwać ich zalotką. Tak więc odstawiłam, jakoś przyzwyczaiłam się do moich rzęs i oszczędziłam 10 minut każdego ranka :P
OdpowiedzUsuń10 minut? No bez przesady :P
UsuńKamilo, oprócz dokładania sobie pracy boję się właśnie też osłabienia rzęs... Skoro widzisz różnicę to pewnie ona była przyczyną... :]
Usuń10 minut, bo tyle mniej więcej schodziło mi razem z malowaniem, lubiłam dość długo trzymać zalotkę i może to był mój błąd. Teraz malowanie rzęs to 2 minuty ;)
UsuńKamilo, właśnie tak sobie pomyślałam, że może to długie trzymanie nie było zbyt korzystne. :(
UsuńTeż nie widzę sensu przepłacania za lakier do paznokci, który po kilku dniach i tak zacznie odpryskiwać. Za markę warto zapłacić w przypadku perfum, bo te za kilkanaście złotych są nietrwałe i nie mają takiego przejścia nut.
OdpowiedzUsuńMyślę dokładnie tak samo :)
UsuńTak jak mówisz - wszystko mi jedno. Ale na pewno podoba mi się, że liczysz się z naszym zdaniem. Dlatego nadal będę Cię molestować swoją obecnością :)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję! :)
Usuńja się nie zgodzę z bazami- sama tak myślałam ale dostałam próbkę jakiejś i stał się cud- sama baza wygładziła cerę, poprawia kolory i troszkę ukryla niedoskonałości wiec obeszło sie na bardzo małej ilości podkładu i odrobince pudru, wiec nie sadze aby obciążyła ci twarz:)
OdpowiedzUsuńzostawiłam zalotkę 50 km od domu i 2 tyg malowałam się bez- bez niej moje rzęsy sa jak lopaty:(
z lakierami się zgodzę - raz trafiłam na promocje z Sephory 40 zł na 10 i kupiłam kilka kolorów, bo w Rossmanie i tak wydać trzeba 6-8 zł a tutaj mam firmówki ,ale 40 zl bym nie dala
Testowałam dwie bazy pod makijaż - jedną wygrałam w rozdaniu, drugą miałam w próbce z jakiejś gazety. Żadna nie zrobiła na mnie wrażenia ;) Na pewno dużo zależy od potrzeb cery :) Z tą zalotką to mnie zaskakujecie :P A co do lakierów się zgadzam - dychę to i ja bym dała :) o ile zobaczyłabym jakiś interesujący kolor.
UsuńTo chyba rozsądne rozwiązanie :) Sama musisz się przekonać jak Tobie samej jest najwygodniej :)
OdpowiedzUsuńpłyny do mycia pędzli są faktycznie zupełnie zbędne, kiedy malujesz tylko siebie. natomiast są nieodzowne jeśli malujesz kogoś - nic tak szybko nie wyczyści i nie odkazi pędzli jak właśnie taki płyn, raz, że np. przed sięgnięciem swoim ukochanym pędzlem po inny kolor cienia, a dwa przed pomalowaniem innej osoby ;)
OdpowiedzUsuńbazy pod makijaż też tylko od wielkiego dzwonu, bo one z reguły strasznie obciążają skórę i wręcz odradza się stosowanie ich na co dzień :)
zgadzam się w 100% z flamastrami - nie potrafię wyobrazić sobie stosowania takiego wynalazku, zwłaszcza, że mam strasznie podatne na wysuszanie usta :)
Rzeczywiście, profesjonalistom te płyny pewnie są potrzebne :) Jednak dla mnie to zbędny gadżet :)
UsuńCzy ja wiem czy większość dziewczyn nie wyobraża sobie życia bez zalotki? Tez wytypowałam ją u siebie jako kompletnie niepotrzebną i mnóstwo dziewczyn stwierdziło, że mają tak samo ;) Generalnie zgadzam się z większością Twoich typów :)
OdpowiedzUsuńA pod moim postem zalew głosów "za zalotką" ;)))
UsuńRozsądna decyzja co do moderacji :) Zobaczysz sobie jak to będzie bez ;))
OdpowiedzUsuńNo właśnie, test to najlepsze wyjście :) Póki co sobie radzę :P
Usuńzgadzam się ze wszystkimi punktami :) zalotkę kiedyś miałam, ale ani efekt nie był jakoś powalający ani moje lenistwo się nie dało przekonać do jej używania..zdecydowanie wolę dobry, podkręcający tusz :)
OdpowiedzUsuńJeśli odnajdziesz ideał w tej materii to daj znać ;)
Usuńpospisuję się pod każdym pkt oprócz bazy, oczywiście codziennie nie stosuję, tylko od wielkiego dzwonu :)
OdpowiedzUsuńRaz na czas pewnie i ja dałabym się przekonać :)
Usuń